Pisząc ostatni rozdział miałam jeszcze jakiś tam pomysł na kilka rozdziałów. Shiereen miała budzić pozostałe kyreich ( te uśpione smoczyce), ale potem pomyślałam trochę inaczej i wyszło...to.
Opowiadanie to ma tytuł: Kroniki Selki: Ostatnia opowieść Shiereen
Sadze że wyobraźnia to piękny dar, który otrzymał każdy z nas. Pozwala nam ona tworzyć
własne światy do których możemy uciekać kiedy rzeczywistość staje się zbyt okrutna.
Linia między rzeczywistością a fikcją jest bardzo cienka, a przekroczenie jej może mieć
poważne i często negatywne skutki. W czasie kiedy przekraczamy te granicę zaczynamy
wierzyć w to że światy w naszych głowach stają się prawdziwe. Wiara daje moc tworzenia,
powoduje że coś powstaje z niczego. I staje się przerażająco prawdziwe, czasem nawet obleka
się w ciało. Ja przekroczyłam te linię, albo chociaż postawiłam już jedną nogę po jej drugiej
stronie.
Zanim powstał Świat W Mojej Głowie, obowiązująca od niedawna jego nazwa to Selkia, w
mojej wyobraźni pojawiła się pewna postać która prowadziła mnie podczas mojej pisarskiej
przygody. Moi czytelnicy pewnie już się domyślają o kogo chodzi, a mianowicie o Sztyletnica.
Na początku był to tylko pseudonim, no właśnie na początku. Podobna sytuacja została
opisana przez mojego ulubionego pisarza powieści grozy i jednocześnie jedynego autora
którego książki z tego gatunku czytam, mówię tu o Stephenie Kingu. W książce " Mroczna
połowa" opowiada on historie pisarza, który przez długi czas pisał pod pseudonimem ( i tylko
ołówkami). Po jakimś czasie postanowił pochować człowieka o nazwisku George Stark.
Postawił mu nawet nagrobek, na którym funkcje epitafium pełniły słowa " Niezbyt Miły Facet".
Thad Beaumont ( pisał na maszynie) niedługo po pogrzebie Georga został oskarżony o
morderstwo, wszystkie ślady wskazywały na niego. Zwłaszcza odciski palców, które zostały
znalezione na miejscu pierwszej zbrodni, ( George zatłukł faceta na śmierć jego własną
sztuczną noga czy ręką King to ma zajebistą wyobraźnię, nie ma co) tyle że Thad miał dobre
alibi....potem kolejne morderstwo i jeszcze jedne i zgadnijcie... jeszcze jeden trup. Jak chcecie
się dowiedzieć co było dalej to przeczytajcie książkę.
Wracając do tematu. Sztyletnica była jeszcze przed powstaniem Selki czyli sieci
pojedynczych światów lub miejsc gdzie toczy się akcja opowiadań które zostały napisane bądź
jeszcze napisane nie zostały i z pewnością nie opublikuje ich nigdy. Z czasem stawała się ona
coraz potężniejsza, bo wierzyłam w nią, a wiara to moc. Dzięki ci Panie, ( Loki i Anubisie wam
też) że jeszcze nie postanowiła oblec się w ciało, przynajmniej jeszcze, może ma za mało
mocy? Jak do tego dojdzie to dopiero będzie się działo...
Czas chyba już przejść do właściwego opowiadania, to było tylko takie wprowadzenie,
Miało być krótko, ale jak widać się rozpisałam.
Mam nadzieję że ktoś dotarł do tego momentu.
Stałam na wąskim piaszczystym brzegu jeziora. Było tu dosyć jasno, dzięki miliardom
gwiazd, które świeciły jasno na bezchmurnym niebie. Nawet gdybym chciała nie znalazłabym na
nim żadnej konstelacji. Po części dlatego że nie uczyłam się ich, a po części dlatego że po
prostu to nie była Ziemia.
Rozejrzałam się. Pomieszczenie było bardzo wysokie i rozległe, jednak zdecydowanie
większa jego część zajmowało jezioro, którego ciemna tafla była płaska niczym lustro. Nie
słyszałam żadnego plusku wody, która zasilałaby podziemne jezioro, czy wypływała ze skał.
Ściany jaskini zbudowane były z czarnego kamienia, jakiego nie zidentyfikowałby żaden
geolog. Wcześniej ściany pokrywała gruba warstwa lodu, a jezioro było zamarznięte po dno.
Jednak kiedy tu przybyłam zamarznięta woda pokrywająca ściany zniknęła, a lód w jeziorze
stopniał, jego wody stały się ciemne niczym smoła.
Jaskinia znajdowała się pod ziemią, więc sufit także powinny stanowić skały z których
zwisałyby stalaktyty, ale tak nie było, ponieważ kiedy zadarłam głowę zobaczyłam nocne,
bezchmurne niebo i miliardy gwiazd.
Próbowałam znaleźć którąkolwiek z konstelacji. Chociaż wiedziałam że to bezcelowy trud.
To nie była rzeczywistość, lecz Selkia, świat, który istnieje tylko w mojej wyobraźni i
opowiadaniach.
Zauważyłam coś ciekawego, a mianowicie to że gwiazdy nie miały odbicia w lustrze wody.
Na niebie nie wiedziałam także księżyca. Zbliżyłam się do brzegu jeziora, ale nie zobaczyłam
swojego odbicia...
***
Przebywała ona już drugi, Midgardzki, tydzień na asgardzkim dworze. Chciała wyruszyć w
dalsza drogę, niestety Odyn nie chciał dopuścić do tego aby opuściła Asgard. Wprawdzie jej nie
więził, ale za każdym razem kiedy poruszała temat swojej dalszej wyprawy, on znajdował
pretekst aby została. Zazwyczaj usprawiedliwiał on swoje stanowisko tym że z Asgardu można
było się dostać tylko i wyłącznie do pozostałych ośmiu krain, podanych w mitologi nordyckiej.
Kilka razy też przypominał jej że znał matkę Sherieen, i przez wzgląd na przyjaźń z nią chce aby
doszła do siebie po walce.
Kobieta nie sadziła że jej matka kiedykolwiek była w Asgardzie, a nawet jeśli to z pewnością
nie została w tej krainie na dłużej. Nie próbowała nawet wypytywać Odyna o swoją matkę,
ponieważ mógłby uznać że coś podejrzewa, jeśli już się nie domyślił. Shiereen zastanawiała się
czasem dlaczego władcy Asgardu tak zależy na tym aby pozostała na jego ziemiach.
Dworzanie krzywo na nią patrzyli, czuła ich podejrzliwość i wrogość, ale nic sobie z tego nie
robiła. Swobodnie poruszała się po pałacu, chociaż większość czasu spędzała w swoim pokoju.
Dzięki temu że miała wiele wolnego czasu, miała szansę aby przemyśleć wiele spraw. W
ciągu tych dni uświadomiła sobie między innymi to że nie pamięta zbyt wiele ze swojego
dzieciństwa. Nie pamiętała twarzy swojej matki, była ona jedynie rozmazana plamą, na kilku
obrazach jakie udało się jej przywołać. Nie wiedziała o niej, lub nie pamiętała, kompletnie nic.
Daty jej śmierci, imienia, koloru włosów, ulubionej broni. Przeszłość stawała się dla niej
kalejdoskopem obrazów i miejsc. Nie potrafiła z niej wyłowić żadnego spójnego wspomnienia.
Wszystko się jej mieszało. Nie pamiętała już, złożonych matce obietnic, tego dlaczego zabiła
swoja siostrę, której także już nie pamiętała. Nie wiedziała dlaczego się tu znalazła, dlaczego
przez tak długi czas kierowała się głosem, który jak się jej wydawało słyszała od zawsze, lecz w
rzeczywistości nie pamiętała aby słyszała go w czasie kiedy szukała Raven. Nie wiedziała już
dlaczego zrobiła i to, wyszkoliła ją, pokazała tajniki magii.
Wypierała myśl o tym że oszalała, choć w głębi swojego rozumu wiedziała że tak jest.
Mimo tego wszystkiego co się działo w jej wnętrzu, była spokojna.
***
Wyszła z przydzielonych jej przez Odyna komnat na korytarz, przywitały ją nieprzychylne
spojrzenia dwóch wartowników. Nawet nie spojrzała na nich. Była nieświadoma swoich poczynań. Kierowała się ona do pałacowych lochów. Kiedy już się tam znalazła, musiała
unieszkodliwić kilku strażników co przyszło jej niezwykle łatwo. Nie zwracała ona większej uwagi
na wystrój korytarza, który w ogóle nie przypominał lochów. Było to czyste, jasne
pomieszczenie. Klatki z więźniami umiejscowione były wzdłuż korytarza. Nie miały one krat.
Stworzone były z zaklęć. Kiedy więzień zbliżał się do linii wyznaczającej koniec zamkniętego
pomieszczenia, był on dotkliwie parzony.
Szła dalej. Przemierzyła całą długość lochów, pozbawiając przytomności kolejnych
gwardzistów. Dotarła do ślepego korytarza. Cofnęła się kilkanaście metrów. Uderzyła w pewien
punkt na ścianie, niewidoczny dla niewprawnego oka. Dało się słyszeć cichy szum
mechanizmu, po czym w ścianie pojawiła się wyrwa, w które bez wahania kobieta wkroczyła.
Widziała wszystko. Ciągle była świadoma swoich poczynań. Tyle że ciało jej nie słuchało,
była tylko obserwatorem. Tego że idzie korytarzami pałacu, kierując się do lochów. Widziała jak
po cichu unieszkodliwiała kolejnych strażników, i to jak doszła do ślepego zaułku. Cofnęła się
potem i uderzyła w ścianę zaciśniętą pięścią. Po chwili w skale otworzyły się drzwi, przez które
przeszła.
Znów miała kontrolę nad swoim ciałem.
Miejsce w którym się znalazła wydawało się jej znajome.
Kilka rzeczy się zmieniło, co z początku uniemożliwiało jej identyfikacje tego miejsca. Jednak
w tym miejscu było coś charakterystycznego, czuć tu było moc. Wielką. Nieograniczoną. Dziką.
Z jaką Shiereen nie miała jeszcze do czynienia.
Jaskinia wyglądała inaczej niż podczas jej ostatniej wizyty w tym miejscu. Zmieniło się
przede wszystkim to że ścian jaskini nie pokrywała gruba warstwa lodu. Jezioro także nie było
już zamarznięte. Jego czarne wody, były płaskie niczym tafla szkła. Zmieniło się coś jeszcze, a
mianowicie to że jaskinia nie posiadała sufitu, albo został on zaczarowany tak aby patrząc w
górę widziało się rozgwieżdżone nocne niebo. Brakowało na nim księżyca. Jak zauważyła
Shiereen.
Dopiero po chwili spostrzegła że nie znajduje się tu sama. Przeklęła w myślach swoją
nieostrożność, po czym przygotowała się na niespodziewany atak i spojrzała na dziewczynę
która stała kilkanaście metrów przed nią i patrzyła jej w oczy. To spojrzenie ją paliło, sprawiało
że w umyśle pokazały się obrazy masakr, zabójstw i walk. Każda z wizji nie trwała dłużej niż
kilka sekund, i jak zauważyła kobieta ciągle powracała do jednej sceny. Wyglądało to na
wspomnienie jakiejś bajki, bynajmniej nie dla dzieci.
Nastolatka, najprawdopodobniej japońskiego pochodzenia z kataną w dłoniach walczyła z
potworem. Ten przygniótł ją do ziemi nogą, łamiąc jej żebra, bohaterka wypluła krew. Demon
przygotowywał się do zadania jej ostatecznego ciosu, który nie nadszedł ponieważ dziewczynie
udało się go z siebie zrzucić. Jej oczy zabłysły szkarłatem po czym z szybkością błyskawicy
odcięła potworowi ręce, tuz przy samych barkach, z ran trysnęła krew. Ta sama dziewczyna
która śmiertelnie raniła demona, rozmawiała teraz z nim, wyglądała na zdruzgotaną i wściekłą
jednocześnie. Jej tęczówki pozostawały nadal czerwone. W następnej scenie bajkowe króliki,
przerastające animowanych ludzi masakrowały ludzi i pożerały ich, niejednokrotnie żywcem.
Potrząsnęła głową aby odpędzić wizje. Pochodziły one od tej dziewczyny, która stała
zaledwie kilka metrów od niej. Na jej twarzy malował się smutek i powaga. Niebieskie oczy
patrzyły na nią przez szkła oprawione w czerwone oprawki. Nie była ona zbyt gruba, ale również nie miała idealnej figury. Nastolatka ubrana była w sprane dżinsy i czarna koszulkę z
nadrukowana sową, która zamiast jednego oka miała sowia czaszkę z umieszczonymi pod nią
skrzyżowanymi piszczelami. Na lewym nadgarstku miała zawiązana bandanę, a mimo to krew
powoli spływała przez dłoń na palce i skapywała z nich.
Wyglądała jak zwykły człowiek, lecz Shiereen wiedziała jak mylący jest zewnętrzny wygląd.
Czuła od niej moc, pulsowała ona w rytmie bicia serca istoty z pozoru wyglądającej na ludzką
dziewczynę.
***
Poczułam się po prostu...dziwnie. Czułam jak moje policzki nabierają rumieńców, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Często denerwowałam się przy obcych, ale ona nie była obca.
Znalazłam ja od bardzo długiego czasu, chociaż ona nic o tym nie wiedziała.
Odetchnęłam głęboko. To w końcu mój świat " Ja cię stworzyłam i ja cię zniszczę."
pomyślałam. Kilka sekund później zorientowałam się że ona mnie słyszała. "Shit". Nie
wiedziałam jak to zablokować.
Zrobiłam jeszcze jeden wdech. Poczułam się lepiej. Pewniej. Miałam zacząć rozmowę, ale
Shiereen mnie uprzedziła.
Kim ty jesteś? spytała, ton jej głosu zarezerwowany na tego typu okazje, spokojny,
niezdradzający żadnych uczuć.
Mimo jej starań wiedziałam że czuła się niepewnie w moim towarzystwie.
Nazywam się Marlena. przez kilka sekund milczałam myśląc co powiedzieć, " Im szybciej
tym lepiej, dla nas obu" pomyślałam Ja cię stworzyłam. nawet głos mi się nie załamał,
sukces, czułam się coraz pewniej. Byłam na swoim terytorium, w miejscu gdzie uciekałam
przed prawdziwym światem, który mnie przytłaczał. Tutaj mogłam czuć się swobodnie, być tak
naprawdę sobą.
" Nie rozumie" pomyślałam " Ja pewnie też bym tego nie zrozumiała"
Wiem że to będzie dla ciebie trudne do zrozumienia i zaakceptowania, poczułam litość dla
Shiereen, dlatego powoli przechodziłam do sedna. ale ty jesteś tylko moim wyobrażeniem.
dałam jej czas na protest...na jakąkolwiek reakcję, ale ona nadal milczała więc kontynuowałam
Świat w którym żyjesz, nawet ta jaskinia istnieją tylko w mojej wyobraźni. Kierowałam każdym
twoim krokiem i myślą, w tym świecie...
Nie wiem jakim demonem jesteś, i jakich umysłowych sztuczek używasz ale dobrze ci
radze przestań, i uciekaj do puki ci na to pozwalam. powiedziała Shiereen, w jej głosie czuć
było groźbę, ale i niepewność. Nie chciała uwierzyć w to co słyszała, lecz w głębi siebie
wiedziała że to prawda, ponieważ była ona częścią mnie.
Nagle całe moje współczucie gdzieś wyparowało. " Sztyletnica", pomyślałam krótko.
Jesteś tylko tworem mojej wyobraźni. Nigdy nie istniałaś naprawdę. Jesteś tylko
marionetką w moich rękach, bohaterką opowiadania, które miało przysporzyć rozrywki mnie i
ludziom którzy czytali twoją żałosną historię. Nigdy się nie urodziłaś. przerwałam, albo ona (
Sztyletnica) przerwała na chwilę aby patrzeć na oblicze swojej ofiary. Po chwili kontynuowałam.
Nie pamiętasz swojej matki, prawda? krótka przerwa na odpowiedz, która nie padła Bo
ona nigdy nie istniała. Zabiłaś swoją siostrę bo ja tak chciałam. Zajmowałaś się Raven z mojej woli... Nie jesteś już zmęczona? Nie chciałabyś zakończyć tej historii? mój głos nagle stał się
łagodny.
Raz w jej krótkim, bo ponad półtorarocznym życiu chciałam dać jej wybór, ale wiedziałam
że to niemożliwe. Moja wola jest decyzją moich bohaterów, a ja tą, raczej z pomocą pewnej
osoby z słowem sztylet w imieniu, podjęłam dawno temu, o czym ta mi przypomniała w naszej
późniejszej rozmowie.
Stanęłam nad brzegiem jeziora. W czarnej wodzie odbijał się obraz czarnowłosej, ładnej
dziewczyny o czerwonych tęczówkach. Na jej twarzy gościł chytry uśmieszek.
Takie zakończenie nie pasuje do tej historii...Samobójstwo...Moim zdaniem Raven
powinna wywołać koniec świata. powiedziało odbicie
Sama chciałaś jej śmierci. odpowiedziałam jej.
Mogłaś to zrobić w bardziej widowiskowy sposób. stwierdziła
Może.
Komu teraz chcesz zniszczyć życie?
Rebece.
Zachichotała. Lubie te historie. Ale są trochę oklepane. Zawsze kończy się tak samo.
Szósty zabija Rebekę w afekcie, a potem popełnia samobójstwo. Za dużo tych samobójstw. Za
pesymistyczna jesteś. Powinnaś napisać jakieś bardziej kreatywne opowiadanie.
Na przykład jakie?
Znów zachichotała. Po czym zaczęła opowiadać swoja historię.
Słuchałam jej, myśląc o tym ile rzeczy się zmieniło od kiedy zaczęła nabierać mocy.
Zaczęłam w nią wierzyć, i wierze nadal i to najprawdopodobniej mnie zgubi. Najprawdopodobniej zwariuje i popełnię samobójstwo, podobnie jak Shiereen. Oczywiście gdy przestane być jej potrzebna...Może wcześniej sama mnie zabije?
Myślałam jeszcze długo. Miło było siedzieć tak sobie na kanapie, słuchając muzyki, zatopić się w swoim świecie. Uciec od rzeczywistości, na jakiś czas. Ale zawsze trzeba tam wrócić, niestety.
- Marlena!
- Idę mamo
Nie do końca ten post jest o tym co działo się na blogu. Mało tam Shiereen, sporo mnie( Marleny) i Sztyletnicy. Taki był pomysł, co poradzić.
Te opowiadanie to także reklama, tego nad czym własnie pracuje. ..Rebeka i Shiereen są....zawsze były ze sobą powiązane. Teraz została tylko Rebeka. :(. Strata Shiereen boli, była mi bliska, a ja zrobiłam jej tyle złego...
"Kroniki Selki" to będzie taka mini opowieść, a ten post to jakby Pilot, zazwyczaj wprowadza on oglądaczy do tego co się będzie działo w serialu. Ja tym postem częściowo wprowadzam czytelników do Selki, i ukazuje zależność miedzy mną(Marleną) a Sztyletnicą. No i mówię trochę o tym skąd się ta druga wzięła...Nieważne. Jeśli ktoś jest zainteresowany tym co będzie dalej działo się w Selki, to zapraszam do obserwacji bloga "Świat w mojej głowie".
Nie mówię "Żegnajcie".
Nie mówię też " Do widzenia"
Czas wszystko pokaże, choć mam nadzieję jeszcze coś tu zamieszczę. Myślę że wy także tego chcecie.
Sztyletnica
Z tymi pseudonimami niebezpieczna sprawa. Ilekroć jakiś przybieram, postać ożywa i jej historia toczy się własnym torem. Wtedy wybieram inny i historia się powtarza. Z czasem zaczęłam też być bohaterką moich opowiadań... być może dlatego, że moje postacie wciąż wykłócają się w mojej głowie i nie chcą zrozumieć, że są tylko postaciami. Właściwie ja sama po trochu wierzę, że są całkiem realne.
OdpowiedzUsuńW każdym razie epilog jest genialny. Nie spodziewałam się czegoś takiego, ale mile mnie to zaskoczyło. Chociaż śmierci Shiereen nie mogę nazwać miłą rzeczą, jednak epilog sam w sobie ma coś głębokiego. Coś, co zmusza do myślenia.
Ta...te pseudonimy są naprawdę niebezpieczne. Ja naprawdę wierze w to że Sztyletnica jest realna. Nie w tej rzeczywistości, ale jest. Jak widać ja również zaczęłam umieszczać ją i siebie w moich opowiadaniach. Chciałam żebyście chociaż spróbowali, dojrzeć te powiązanie mnie i jej. To skomplikowana wieź, i ja sama jej do końca nie rozumiem.
UsuńZabicie Shiereen, było dla mnie trudne, i to bardzo i oczywiście Sztyletnica przyczyniła się do tego w większej mierze niż ja. Ale nie mówię że nie przyłożyłam do tego palca. Ona pozbywa się konkurencji. Postaci które pojawiły się już na początku mojej pisarskiej przygody. A było ich dwie: Shiereen, i Rebeka. Jedna nie żyje ( dla mnie naprawdę nie żyje, przestałam o niej myśleć), a drugą chce Sztyletnica wziąć pod swoje "opiekuńcze skrzydło" - czyli już nie żyje.
Miałam nadzieję że te opowiadanie da do myślenia czytelnikom, sama nie wiem co chciałam nim przekazać, pisałam je już dawno. W tym opowiadaniu coś jest, masz racje. Mam nadzieję że nie tylko ty to zauważyłaś.
Dziękuje za ten komentarz.
Sztyletnica
Wspaniałe. Po prostu czytając ten epilog ja widzialam wreszcie ze to puszesz ty. Że jakoś się otworzy las. Wow no po prostu nie wiem co napisać. Cudowny pomysl na zakończenie tej historii. Podziwiam.
OdpowiedzUsuń