„Dziupla”, Podziemia Providence,
Ziemia
Otworzyła oczy. Znów
znajdowała się w białym pomieszczeniu. Providence. Dlaczego zawsze
musiała się budzić w takich miejscach? Nie skuli jej tym razem.
Zsunęła się z łóżka, gotowa na odparcie ataku, mężczyzn
którzy weszli do pomieszczenia. Było ich pięciu. Czterech z nich
stanęło przy drzwiach i celowało w nią. Każdy z nich był ubrany
w czarny mundur, kominiarkę i chełm. Na ramionach mieli kolorowy
znak biało-czerwonego parasola. Byli robotami. Piąty mężczyzna
jaki wszedł do pomieszczenia jako ostatni był ubrany w biało
czarny mundur Providence. Miał bliznę przecinającą
najprawdopodobniej oko, które przesłonięte było białą błoną.
Nie musiał nic mówić. Wystarczyło jej jedno spojrzenie w jego
umysł. Potulnie niczym wilk w skórze owcy poszła za nim, czując
niebezpieczeństwo za sobą. Kilka kul nie mogło wyrządzić jej
większej krzywdy, ale poczucie zagrożenia nie opuszczało jej i
sprawiało że jej ruchy były sztywne a mięśnie napięte.
Znajdowali się na najniższym
poziomie Providence, pod ziemią. Wstęp mieli tu tylko uprawnieni
pracownicy. Przetrzymywano tu najgroźniejsze okazy mutantów E.V.O.
A także przeprowadzano nielegalne badania, o których rząd tego
kraju oczywiście nie wiedział, podobnie jak większość
pracowników. Tego wszystkiego dowiedziała się z głowy faceta z
blizną, kapitana Callana.
Roboty zostały w korytarzu,
Nemain i mężczyzna weszli do środka. Zrobiła kilka kroków po
czym przystanęła. Pomieszczenie było dosyć duże jak na biuro, z
pewnością miało być przeznaczone do innych celów. Miało ono
kształt prostokąta. Biurko znajdowało się kilka metrów od ściany
znajdującej się naprzeciw drzwi, i było jedynym meblem w
pomieszczeniu. O dziwo było ono wykonane z drewna. Pierwsza rzecz
która nie była wykonana z metalu, lub innego materiału sztucznego
w Providence. Mebel nie pasował do tego pomieszczenia, możliwe że
został tu przyniesiony, bo taki miał kaprys człowiek który
siedział za nim, na miękkim fotelu, i opierał nogi o blat. Palił
także cygaro, zapewne drogie, ale dziewczyna nie potrafiła tego
ocenić, w jej świecie używano innych związków chemicznych i
roślin do produkcji cygar.
Smród drażnił jej nos. Jednak
nic nie powiedziała.
Mężczyzna wstał. Miał na
sobie brązowy garnitur i dziwny kapelusz, który się jej z czymś
kojarzył. Kiedy wyszedł przed biurko zauważyła skórzane buty z
dziwnymi metalowymi klamrami, które podzwaniały przy każdym kroku,
przymocowane do nich były małe zębate kółka. Dzięki nim
przypomniała sobie rysunki jakie widziała w jakiejś książce
historycznej, opowiadającej dzieje z przed trzeciej wojny
światowej. Jeśli dobrze pamiętała, ludzie którzy nosili takie
buty z ostrogami, nazywali się kowbojami i żyli na dalekim
zachodzie.
Odpędziła te myśli, skupiła
się na ludziach znajdujących się w pomieszczeniu. Callen stanął
przy drzwiach, razem z dwoma robotami. W pokoju znajdował się także
Biały Rycerz, zakuty w dziwny metalowy kombinezon, oczywiście
biały. Chronił on go przed nanitami, ale nie przed wdarciem się do
jego świadomości, przez Nemain.
Mężczyzna w garniturze zostawił
tlące się nadal cygaro w małej popielniczce, która stała na
biurku i zastąpił je wykałaczką. Uśmiechając się podszedł do
niej, przypominał jej obleśnych facetów, którzy nie potrafili
trzymać łap przy sobie.
- Ahhh, w końcu mogę cię
poznać, młoda damo.
Spojrzenie jakim otaksował jej
ciało, nie spodobało się. Nie uścisnęła także wyciągniętej
dłoni, ale spojrzała mu w oczy, powodując że odwrócił on wzrok,
a uśmiech na jego twarzy zmienił się w grymas, ale szybko
powrócił. Miał być chyba przyjazny, mówić „ Możesz mi
zaufać”, ale tylko denerwował Nemain. Był całkowicie sztuczny.
Nie umknął jej pożądliwy błysk w jego oku. Nie pragnął on jej
ciała, chociaż w pewnością korzystał z usług kobiet
zdecydowanie młodszych od siebie, może nawet w jej wieku. Chciał
jej mocy.
Chciał władzy i wiecznego
życia.
Rebeka przemilczała pewne
kwestie jeśli chodzi o wybuch nanitów. Nie zostały one podane do
wiadomości publicznej. Tak wpływowi ludzie nie mogli sobie pozwolić
na zszarganie swoich nienagannych opinii i postawienie sobie zarzutów
o spowodowanie globalnej katastrofy. Winą obarczono naukowców,
którzy zginęli. Martwi nie mają prawa głosu, nie zaprzeczą
zarzutom, nie dowiodą że są niewinni. A prawdziwi sprawcy będą
mogli nadal kontynuować badania, których celem jest wynalezienie
leku na śmiertelność. Jak gdyby była to choroba cywilizacyjna, na
którą zachorować musi każdy, ale tylko wybrańcy z odpowiednia
liczbą zer na koncie bankowym będą mogli je dostać. Przekupić
Śmierć jednym czekiem z wypisanymi na nim wieloma cyframi.
Cofnął rękę niezrażony i
nadal z tym uśmieszkiem na twarzy.
- Proszę, usiądź – powiedział
wskazując jej krzesło podobne do tego na którym on sam przed
chwilą siedział.
- Ależ nalegam. - zachęcał
dalej
Nie odpowiedziała, ale
ostentacyjnie go minęła i zajęła wskazane miejsce. Założyła
nogę na nogę i położyła ręce na podłokietnikach.
Facet rozpiął garnitur i zajął
drugie miejsce. Z wnętrza marynarki wyjął mały pojemniczek z
wykałaczkami, wyjął jedną i włożył do ust.
„ Mogłabym ponabijać nimi
jego twarz, albo wsadzić mu ją w gałki oczne” Niemal czuła jak
lekko, niemal bez oporu drewno wchodzi w galaretowatą masę, z
cichym pyknięciem, a on wrzeszczy.
- Masz na coś ochotę? Woda,
sok, alkohol, krew? - przy ostatnim słowie zawahał się.
- Może być osocze. Najlepiej w
temperaturze ciała. - uśmiechnęła się ukazując nieludzkie a
raczej zwierzęce, ostro zakończone zęby. - A tymczasem przejdźmy
do rzeczy. Jaką ma pan dla mnie ofertę?
***
Około dwóch tygodni później.
Laboratorium Doktor Rebeki
Holiday, Providence, Ziemia
Wszyscy świadkowie pierwszego
spotkania jej i członków Providence, podczas którego doszło do
tego że jeden z niepoczytalnych agentów strzelał do pozostałych,
zostali delikatnie mówiąc uciszeni. Stało się to oczywiście po
cichu i bez rozgłosu. Nikt niczego nie zauważył, ludzie regularnie
odchodzili ze służby, lub byli wysyłani do innych baz.
Kiedy przechodziła
korytarzami bazy, czuła na sobie spojrzenia agentów. Znała także
ich myśli, w ten sposób dowiadywała się różnych rzeczy o tym
świecie. Może jej i ten świat były podobne ale nie identyczne.
Pomagały także internet. Wirtualna sieć komputerowa istniała
również w jej świecie ale była bardziej rozwinięta. Czytała
wiele o nanitach, nie tylko w internecie. Dzięki współpracy z
odpowiednio ustawionym człowiekiem miała dostęp do wszystkich
informacje jakie ludzie zdobyli po wybuchu nanitów. Nie była
kształcona tylko w walce. Otrzymała bardzo wszechstronne
wykształcenie. Potrafiła rozbroić bombę, lub ją zbudować, łamać
szyfry komputerowe i pisać programy. Miała także podstawy w
dziedzinie biologii, nanotechnologi i innych. Wiele uczyła się też
spędzając dużo czasu w laboratoriach w Ośrodku, gdzie była
poddawana testom i różnorakim badaniom. Ten świat był bardziej
zacofany od jej, ale nie stanowiło to dla niej większej bariery.
Uczyła się także tutejszych
obyczajów i kultury, która niezbyt różniła się od tej w jej
świecie. Czytała także wiele o Bogu i Jezusie, których to tak
ochoczo wzywali agenci. Ubawiła ją historia proroka, który
rozpoczął żywot od urodzenia się w stajni dla zwierząt, a
zakończył je na krzyżu. Nie wierzyła w te historię. W Ośrodku
pojawił się kiedyś człowiek, który potrafił manipulować
cząsteczkami tak że chodził po kałużach nie zapadając się w
nie, potrafił także otwierać zamki, ale wcześniej musiał poznać
ich konstrukcję aby wiedzieć co poruszyć odpowiednie jego części.
Nie wierzyła w bogów w swoim
świecie, no prawie. Władza i pieniądze - w tych mogła uwierzyć.
Historia Jezusa była dla niej tylko bajką.
- … Tak naprawdę ludzkość
dowiedziała się o nich podczas trzeciej wojny światowej, ale
oficjalnie istnienie mutantów zostało ogłoszone już po. Około
127 lat temu dwa najpotężniejsze państwa mojego świata Americana
i Rosija połączyły swoje siły. Celem sojuszu było zagarnięcie
terytoriów jakie należały do innych słabszych państw. Udało im
się. 24 lipca 2435 roku dwa najpotężniejsze mocarstwa zaczęły
podbój świata. Zagarniały kolejne tereny. Inne państewka
próbowały walczyć wspólnie, ale Americana i Rosija wiedziały o
czymś o czym nie widziała reszta.- Nemain na chwile przestała
mówić. Głos dziewczyny był niemal hipnotyczny, podobnie jak jej
oczy, jak oczy węża. Kontynuowała – Mutanty. Wykorzystywali je
podczas wojny. Dobrze wyszkolone, ślepo posłuszne i niebezpieczne.
Ludzie widzieli jak rozrywali oni ludzi na strzępy, dosłownie.
Takie były rozkazy. Żołnierze połączonych mniejszych państw
uciekali w popłochu, podczas gdy żołnierze wroga strzelali do
nich. W ciągu ponad 20 lat, połączone mocarstwa podbiły całą
planetę. Podzieliły jej tereny między siebie. Jednakże władza ma
to do siebie że ciągle jej mało. Przez jakiś czas, kilka miesięcy
nic się nie działo, państwa zaczęły podporządkowywać sobie
ludzi. Powstrzymywały rebelie i krwawo radziły sobie z powstańcami
i każdym kto się im sprzeciwiał. To Rosija zaatakowała najpierw
nie był to atak niespodziewany. Americana była na to przygotowana.
Wojna rozgorzała na nowo a w pierwszych szeregach stanęły mutanty.
Walczyły przeciw sobie i przeciw ludziom. Nauczono je nienawiści i
zabijania. Więc robiły to co potrafiły. Ta walka była wyrównana.
Żadna ze stron nie mogła zwyciężyć, więc w końcu podpisano
traktat o przyjaźni. Po wojnie oficjalnie ogłoszono także
istnienie mutantów. Miało to na celu wykurzenie ich z kryjówek,
pokazanie że mogą żyć w zgodzie z ludźmi i nie ukrywać swoich
zdolności. Tak naprawdę chodziło o to aby zwerbować nowych
nadnaturalnych, tym razem po to aby ich badać. Zrozumieć dlaczego z
przeciętnej kobiety i zwyczajnego mężczyzny rodzi się dziecko,
które jeszcze nienarodzone łamie matce kości swoimi kopnięciami.
Mutanty walczące na froncie, oczywiście te, które przeżyły
zostały wyeliminowane. Były zbyt niebezpieczne i nieobliczalne. W
tym roku w moim świecie przypadłaby 100 rocznica pokoju. Bardzo
kruchego pokoju. Oba państwa podźwignęły się po wojnie,
podporządkowały sobie większość ludzi, ale nadal istnieją grupy
rebeliantów, które chcą się wydostać spod jarzma. I tutaj
również wkraczają mutanci, chociaż nie zawsze to my zabijamy.
Według opinii publicznej Ośrodek ma badać mutanty i robi to, ale
również szkolą nas na skrytobójców lub żołnierzy. Nie mamy
wiele do powiedzenia w tej sprawie. Albo się podporządkowujemy albo
giniemy, im wcześniej wykryją i złapią mutanta tym lepiej,
łatwiej jest zaakceptować pobyt w Ośrodku jeśli jest się tam od
dziecka.
- Kiedy ty zostałaś znaleziona?
- przerwała jej Rebeka
- Urodziłam się w Ośrodku. - w
jej głosie nie było cienia żalu z tego powodu. - Nie był to jakiś
romans. To był tylko eksperyment. Czy dwa mutanty mogą mieć
dziecko? Byłam chyba trzecim dzieckiem które urodziło się żywe.
- Czy to możliwe że za kilkaset
lat tutaj również wybuchnie trzecia wojna światowa i pojawią się
mutanci?
- Nie wiem. Teoria o światach
równoległych zakłada że wszystkie możliwe warianty, tego co
mogło się zdarzyć, stanie się w danej rzeczywistości. Więc może
za kilkaset lat wybuchnie wojna, może nie. Jeśli zaś o mutanty
chodzi, nie wiadomo kiedy pojawiły się one na świecie. Kości
sprzed tysięcy lat niewiele mówią. Ciężko jest odróżnić
szczątki człowieka od mutanta. Jednakże mam pewną teorię na ten
temat. Moim zdaniem mutanty istniały tysiące lat wcześniej, przed
tym nim ich obecność została wykryta. Bardzo stare religie,
których teraz już nikt nie wyznaje mówią o pewnych ludziach,
urodzonych ze związków bogów i ludzi, którzy ponoć mieli mieć
nadnaturalne zdolności. Niezwykły intelekt, potrafili przewidywać
przyszłość, mieli wielka siłę lub skórę tak twardą że nic
nie mogło jej przebić. Według tych opowieści istniały też
potwory, czy demony mężczyzna z głową byka, kobieta potrafiąca
zabijać wzrokiem, wróżka mieszkająca na wyspie, która
hipnotyzowała mężczyzn, którzy chcieli uzupełnić zapasy na jej
wyspie. Historie te mówią także o pół ludziach pół rybach, czy
o stworach będących mieszanką wielu zwierząt. Sądzę że te
opowieści mówią o mutantach. Myślę także że to kolejny krok na
drodze ewolucji.
- My także mamy takie opowieści
o bogach bohaterach i potworach. Zeus, Achilles, Minotaur, Meduza.
- Te imiona również
występują w opowieściach mojego świata.
Rebeka zaczęła się
zastanawiać czy zadawane przez nią pytania nudzą dziewczynę.
- Nie nudzą mnie. -
odpowiedziała tamta na niezadane pytanie. - Dzięki temu poznaje
te rzeczywistość, różnice i podobieństwa mojego i tego
świata.
- Czy mogłabyś tego nie
robić?
- Przepraszam – w jej
głosie nie było ani grama skruchy – Nie będę odpowiadać na
twoje niezadane pytania.
Rebeka się zirytowała.
Dziewczyna doskonale wiedziała o co ją prosiła. – Chodziło
mi raczej o to abyś nie czytała mi w myślach.
- A, to. Jasne. Zobaczę co
da się zrobić.
Po tonie jakim
wypowiedziała te słowa Nemain, Rebeka orientowała się że
będzie musiała uważać na to co myśli.
- Na czym skończyłyśmy?
Kobieta spojrzała w
notatki - Na twojej teorii ewolucji.
- Kolejne pytanie.
- Czy wszystkie mutanty
maja takie zdolności jak ty?
- Nie. Wyróżniono kilka
grup odmieńców. Metamorfy zmieniają postać. Homoforis, to
ludzie z nadnaturalną siłą, czasem też maja bardzo twardą
skórę. Menofortis czytają w myślach i przemieszczają
przedmioty siłą umysłu. Są jeszcze Żywiołaki, czasem mają
przeczucia, zazwyczaj trafne i zawsze przewidują katastrofy
naturalne, wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi i tym podobne.
- Twoimi rodzicami są
mutanci, czy należeli oni do tej samej grupy?
- Nie. Dawca nasienia miał
nadnaturalną siłę, rodzicielka była metamorfem. Ja mam gen
metamorfa.
- Twoi rodzice nie żyją?
- Nie znam ich tożsamości.
Dla mnie nie żyją od kiedy się urodziłam. - głos dziewczyny
był tak samo wypruty z emocji jak zawsze, ale Rebeka w jej
spojrzeniu zobaczyła dziwne iskierki. Zniknęły niemal
natychmiast lecz zaniepokoiły ją.
- Kolejne pytanie.
- Jeżeli jesteś
metamorfem, dlaczego masz nadnaturalną siłę?
Widziała nagranie z tego
jak Nemain wykopuje metalowe drzwi.
- Zostałam poddana
eksperymentowi. Zyskałam nadnaturalną siłę i kilka innych
zdolności.
- Jakich?
- Nieważne. - dziewczyna
wydawała się zirytowana, a jej wzrok stał się...niepokojący.
Było to pierwsze słowo jakie przyszło do głowy Rebece. Czuła
ciężar tego na sobie, było to odczucie niemal namacalne.
- Kolejne pytanie?
Rozdział nijaki totalnie, muszę stwierdzić z przykrością. W następnej części Nemain trochę poszaleje.
Sztyletnica z Selkii
Gdybym ja tak pisała, jak piszę nijako, to nie posiadałabym się ze szczęście.
OdpowiedzUsuń"Mogłabym ponabijać nimi jego twarz, albo wsadzić mu ją w gałki oczne”- jaka szkoda, że tego nie zrobiła ;D
Poza tym jestem naprawdę zdziwiona, że biały rycerz nosił białą zbroję. Spodziewałabym się błękity, albo różu jakiegoś... zaskoczyłaś mnie ;)
Kurde następna. Co wy dziewczyny macie z tymi oczami?...Nie no, wrzeszczący puste przekleństwa i jęczący z bólu facet z pustymi oczodołami to nie taki zły pomysł, ale niestety na razie nie planuje wydłubać nikomu z tego opowiadania oczu, czy tam wypalić, zalać gorąca smołą czy coś. Ale pomyśle, potrzebuje tylko dobrych okoliczności. :)
OdpowiedzUsuńMiały być drastyczne sceny, nie? Przynajmniej drastyczne w pojmowaniu zwykłego człowieka. ;D
UsuńAle sama z siebie bym na taki pomysł nie wpadła.
No sceny "drastyczne" miały być i będą.
UsuńJa czasem mam takie pomysły...nawet często. Tylu idiotów mnie otacza że często nachodzą mnie podobne myśli.
Cóż, ja generalnie trzymam się z daleka od idiotów i nawet mi to wychodzi. Za to jak mam zły humor, lubię poznęcać się nad postaciami (których na szczęście nikt nie zna) ale raczej na inne sposoby niż wbijanie wykałaczek w oczy. ;D
UsuńJa nie mam za bardzo jak ich unikać. Musze chodzić do szkoły, a tam ich na pęczki. Ja tez lubię poznęcać się nad bohaterami a wbijanie wykałaczek w oczy to wierzchołek góry lodowej. Pomysłowe, nawet śmieszne...ale jakieś nie w moim stylu, chociaż kto wie, jak Nemain będzie chciała to zrobi z oczu jakiegoś idioty szaszłyk i każe mu go zeżreć...pewnie z patyczkiem.
Usuń