niedziela, 11 stycznia 2015

Ochłap cz.4.

 „Dziupla”, Podziemia Providence, Ziemia


     Otworzyła oczy. Znów znajdowała się w białym pomieszczeniu. Providence. Dlaczego zawsze musiała się budzić w takich miejscach? Nie skuli jej tym razem. Zsunęła się z łóżka, gotowa na odparcie ataku, mężczyzn którzy weszli do pomieszczenia. Było ich pięciu. Czterech z nich stanęło przy drzwiach i celowało w nią. Każdy z nich był ubrany w czarny mundur, kominiarkę i chełm. Na ramionach mieli kolorowy znak biało-czerwonego parasola. Byli robotami. Piąty mężczyzna jaki wszedł do pomieszczenia jako ostatni był ubrany w biało czarny mundur Providence. Miał bliznę przecinającą najprawdopodobniej oko, które przesłonięte było białą błoną. Nie musiał nic mówić. Wystarczyło jej jedno spojrzenie w jego umysł. Potulnie niczym wilk w skórze owcy poszła za nim, czując niebezpieczeństwo za sobą. Kilka kul nie mogło wyrządzić jej większej krzywdy, ale poczucie zagrożenia nie opuszczało jej i sprawiało że jej ruchy były sztywne a mięśnie napięte.
     Znajdowali się na najniższym poziomie Providence, pod ziemią. Wstęp mieli tu tylko uprawnieni pracownicy. Przetrzymywano tu najgroźniejsze okazy mutantów E.V.O. A także przeprowadzano nielegalne badania, o których rząd tego kraju oczywiście nie wiedział, podobnie jak większość pracowników. Tego wszystkiego dowiedziała się z głowy faceta z blizną, kapitana Callana.
     Roboty zostały w korytarzu, Nemain i mężczyzna weszli do środka. Zrobiła kilka kroków po czym przystanęła. Pomieszczenie było dosyć duże jak na biuro, z pewnością miało być przeznaczone do innych celów. Miało ono kształt prostokąta. Biurko znajdowało się kilka metrów od ściany znajdującej się naprzeciw drzwi, i było jedynym meblem w pomieszczeniu. O dziwo było ono wykonane z drewna. Pierwsza rzecz która nie była wykonana z metalu, lub innego materiału sztucznego w Providence. Mebel nie pasował do tego pomieszczenia, możliwe że został tu przyniesiony, bo taki miał kaprys człowiek który siedział za nim, na miękkim fotelu, i opierał nogi o blat. Palił także cygaro, zapewne drogie, ale dziewczyna nie potrafiła tego ocenić, w jej świecie używano innych związków chemicznych i roślin do produkcji cygar.
     Smród drażnił jej nos. Jednak nic nie powiedziała.
     Mężczyzna wstał. Miał na sobie brązowy garnitur i dziwny kapelusz, który się jej z czymś kojarzył. Kiedy wyszedł przed biurko zauważyła skórzane buty z dziwnymi metalowymi klamrami, które podzwaniały przy każdym kroku, przymocowane do nich były małe zębate kółka. Dzięki nim przypomniała sobie rysunki jakie widziała w jakiejś książce historycznej, opowiadającej dzieje z przed trzeciej wojny światowej. Jeśli dobrze pamiętała, ludzie którzy nosili takie buty z ostrogami, nazywali się kowbojami i żyli na dalekim zachodzie.
     Odpędziła te myśli, skupiła się na ludziach znajdujących się w pomieszczeniu. Callen stanął przy drzwiach, razem z dwoma robotami. W pokoju znajdował się także Biały Rycerz, zakuty w dziwny metalowy kombinezon, oczywiście biały. Chronił on go przed nanitami, ale nie przed wdarciem się do jego świadomości, przez Nemain.
     Mężczyzna w garniturze zostawił tlące się nadal cygaro w małej popielniczce, która stała na biurku i zastąpił je wykałaczką. Uśmiechając się podszedł do niej, przypominał jej obleśnych facetów, którzy nie potrafili trzymać łap przy sobie.
     - Ahhh, w końcu mogę cię poznać, młoda damo.
     Spojrzenie jakim otaksował jej ciało, nie spodobało się. Nie uścisnęła także wyciągniętej dłoni, ale spojrzała mu w oczy, powodując że odwrócił on wzrok, a uśmiech na jego twarzy zmienił się w grymas, ale szybko powrócił. Miał być chyba przyjazny, mówić „ Możesz mi zaufać”, ale tylko denerwował Nemain. Był całkowicie sztuczny. Nie umknął jej pożądliwy błysk w jego oku. Nie pragnął on jej ciała, chociaż w pewnością korzystał z usług kobiet zdecydowanie młodszych od siebie, może nawet w jej wieku. Chciał jej mocy.
     Chciał władzy i wiecznego życia.
     Rebeka przemilczała pewne kwestie jeśli chodzi o wybuch nanitów. Nie zostały one podane do wiadomości publicznej. Tak wpływowi ludzie nie mogli sobie pozwolić na zszarganie swoich nienagannych opinii i postawienie sobie zarzutów o spowodowanie globalnej katastrofy. Winą obarczono naukowców, którzy zginęli. Martwi nie mają prawa głosu, nie zaprzeczą zarzutom, nie dowiodą że są niewinni. A prawdziwi sprawcy będą mogli nadal kontynuować badania, których celem jest wynalezienie leku na śmiertelność. Jak gdyby była to choroba cywilizacyjna, na którą zachorować musi każdy, ale tylko wybrańcy z odpowiednia liczbą zer na koncie bankowym będą mogli je dostać. Przekupić Śmierć jednym czekiem z wypisanymi na nim wieloma cyframi.
     Cofnął rękę niezrażony i nadal z tym uśmieszkiem na twarzy.
     - Proszę, usiądź – powiedział wskazując jej krzesło podobne do tego na którym on sam przed chwilą siedział.
     - Ależ nalegam. - zachęcał dalej
     Nie odpowiedziała, ale ostentacyjnie go minęła i zajęła wskazane miejsce. Założyła nogę na nogę i położyła ręce na podłokietnikach.
     Facet rozpiął garnitur i zajął drugie miejsce. Z wnętrza marynarki wyjął mały pojemniczek z wykałaczkami, wyjął jedną i włożył do ust.
    „ Mogłabym ponabijać nimi jego twarz, albo wsadzić mu ją w gałki oczne” Niemal czuła jak lekko, niemal bez oporu drewno wchodzi w galaretowatą masę, z cichym pyknięciem, a on wrzeszczy.
     - Masz na coś ochotę? Woda, sok, alkohol, krew? - przy ostatnim słowie zawahał się.
     - Może być osocze. Najlepiej w temperaturze ciała. - uśmiechnęła się ukazując nieludzkie a raczej zwierzęce, ostro zakończone zęby. - A tymczasem przejdźmy do rzeczy. Jaką ma pan dla mnie ofertę?

***


Około dwóch tygodni później.
Laboratorium Doktor Rebeki Holiday, Providence, Ziemia


     Wszyscy świadkowie pierwszego spotkania jej i członków Providence, podczas którego doszło do tego że jeden z niepoczytalnych agentów strzelał do pozostałych, zostali delikatnie mówiąc uciszeni. Stało się to oczywiście po cichu i bez rozgłosu. Nikt niczego nie zauważył, ludzie regularnie odchodzili ze służby, lub byli  wysyłani do innych baz.
     Kiedy przechodziła korytarzami bazy, czuła na sobie spojrzenia agentów. Znała także ich myśli, w ten sposób dowiadywała się różnych rzeczy o tym świecie. Może jej i ten świat były podobne ale nie identyczne. Pomagały także internet. Wirtualna sieć komputerowa istniała również w jej świecie ale była bardziej rozwinięta. Czytała wiele o nanitach, nie tylko w internecie. Dzięki współpracy z odpowiednio ustawionym człowiekiem miała dostęp do wszystkich informacje jakie ludzie zdobyli po wybuchu nanitów. Nie była kształcona tylko w walce. Otrzymała bardzo wszechstronne wykształcenie. Potrafiła rozbroić bombę, lub ją zbudować, łamać szyfry komputerowe i pisać programy. Miała także podstawy w dziedzinie biologii, nanotechnologi i innych. Wiele uczyła się też spędzając dużo czasu w laboratoriach w Ośrodku, gdzie była poddawana testom i różnorakim badaniom. Ten świat był bardziej zacofany od jej, ale nie stanowiło to dla niej większej bariery.
     Uczyła się także tutejszych obyczajów i kultury, która niezbyt różniła się od tej w jej świecie. Czytała także wiele o Bogu i Jezusie, których to tak ochoczo wzywali agenci. Ubawiła ją historia proroka, który rozpoczął żywot od urodzenia się w stajni dla zwierząt, a zakończył je na krzyżu. Nie wierzyła w te historię. W Ośrodku pojawił się kiedyś człowiek, który potrafił manipulować cząsteczkami tak że chodził po kałużach nie zapadając się w nie, potrafił także otwierać zamki, ale wcześniej musiał poznać ich konstrukcję aby wiedzieć co poruszyć odpowiednie jego części.
Nie wierzyła w bogów w swoim świecie, no prawie. Władza i pieniądze - w tych mogła uwierzyć. Historia Jezusa była dla niej tylko bajką.
     - … Tak naprawdę ludzkość dowiedziała się o nich podczas trzeciej wojny światowej, ale oficjalnie istnienie mutantów zostało ogłoszone już po. Około 127 lat temu dwa najpotężniejsze państwa mojego świata Americana i Rosija połączyły swoje siły. Celem sojuszu było zagarnięcie terytoriów jakie należały do innych słabszych państw. Udało im się. 24 lipca 2435 roku dwa najpotężniejsze mocarstwa zaczęły podbój świata. Zagarniały kolejne tereny. Inne państewka próbowały walczyć wspólnie, ale Americana i Rosija wiedziały o czymś o czym nie widziała reszta.- Nemain na chwile przestała mówić. Głos dziewczyny był niemal hipnotyczny, podobnie jak jej oczy, jak oczy węża. Kontynuowała – Mutanty. Wykorzystywali je podczas wojny. Dobrze wyszkolone, ślepo posłuszne i niebezpieczne. Ludzie widzieli jak rozrywali oni ludzi na strzępy, dosłownie. Takie były rozkazy. Żołnierze połączonych mniejszych państw uciekali w popłochu, podczas gdy żołnierze wroga strzelali do nich. W ciągu ponad 20 lat, połączone mocarstwa podbiły całą planetę. Podzieliły jej tereny między siebie. Jednakże władza ma to do siebie że ciągle jej mało. Przez jakiś czas, kilka miesięcy nic się nie działo, państwa zaczęły podporządkowywać sobie ludzi. Powstrzymywały rebelie i krwawo radziły sobie z powstańcami i każdym kto się im sprzeciwiał. To Rosija zaatakowała najpierw nie był to atak niespodziewany. Americana była na to przygotowana. Wojna rozgorzała na nowo a w pierwszych szeregach stanęły mutanty. Walczyły przeciw sobie i przeciw ludziom. Nauczono je nienawiści i zabijania. Więc robiły to co potrafiły. Ta walka była wyrównana. Żadna ze stron nie mogła zwyciężyć, więc w końcu podpisano traktat o przyjaźni. Po wojnie oficjalnie ogłoszono także istnienie mutantów. Miało to na celu wykurzenie ich z kryjówek, pokazanie że mogą żyć w zgodzie z ludźmi i nie ukrywać swoich zdolności. Tak naprawdę chodziło o to aby zwerbować nowych nadnaturalnych, tym razem po to aby ich badać. Zrozumieć dlaczego z przeciętnej kobiety i zwyczajnego mężczyzny rodzi się dziecko, które jeszcze nienarodzone łamie matce kości swoimi kopnięciami. Mutanty walczące na froncie, oczywiście te, które przeżyły zostały wyeliminowane. Były zbyt niebezpieczne i nieobliczalne. W tym roku w moim świecie przypadłaby 100 rocznica pokoju. Bardzo kruchego pokoju. Oba państwa podźwignęły się po wojnie, podporządkowały sobie większość ludzi, ale nadal istnieją grupy rebeliantów, które chcą się wydostać spod jarzma. I tutaj również wkraczają mutanci, chociaż nie zawsze to my zabijamy. Według opinii publicznej Ośrodek ma badać mutanty i robi to, ale również szkolą nas na skrytobójców lub żołnierzy. Nie mamy wiele do powiedzenia w tej sprawie. Albo się podporządkowujemy albo giniemy, im wcześniej wykryją i złapią mutanta tym lepiej, łatwiej jest zaakceptować pobyt w Ośrodku jeśli jest się tam od dziecka.
     - Kiedy ty zostałaś znaleziona? - przerwała jej Rebeka
     - Urodziłam się w Ośrodku. - w jej głosie nie było cienia żalu z tego powodu. - Nie był to jakiś romans.        To był tylko eksperyment. Czy dwa mutanty mogą mieć dziecko? Byłam chyba trzecim dzieckiem które urodziło się żywe.
     - Czy to możliwe że za kilkaset lat tutaj również wybuchnie trzecia wojna światowa i pojawią się mutanci?
      - Nie wiem. Teoria o światach równoległych zakłada że wszystkie możliwe warianty, tego co mogło się zdarzyć, stanie się w danej rzeczywistości. Więc może za kilkaset lat wybuchnie wojna, może nie. Jeśli zaś o mutanty chodzi, nie wiadomo kiedy pojawiły się one na świecie. Kości sprzed tysięcy lat niewiele mówią. Ciężko jest odróżnić szczątki człowieka od mutanta. Jednakże mam pewną teorię na ten temat. Moim zdaniem mutanty istniały tysiące lat wcześniej, przed tym nim ich obecność została wykryta. Bardzo stare religie, których teraz już nikt nie wyznaje mówią o pewnych ludziach, urodzonych ze związków bogów i ludzi, którzy ponoć mieli mieć nadnaturalne zdolności. Niezwykły intelekt, potrafili przewidywać przyszłość, mieli wielka siłę lub skórę tak twardą że nic nie mogło jej przebić. Według tych opowieści istniały też potwory, czy demony mężczyzna z głową byka, kobieta potrafiąca zabijać wzrokiem, wróżka mieszkająca na wyspie, która hipnotyzowała mężczyzn, którzy chcieli uzupełnić zapasy na jej wyspie. Historie te mówią także o pół ludziach pół rybach, czy o stworach będących mieszanką wielu zwierząt. Sądzę że te opowieści mówią o mutantach. Myślę także że to kolejny krok na drodze ewolucji.
          - My także mamy takie opowieści o bogach bohaterach i potworach. Zeus, Achilles, Minotaur, Meduza.
    - Te imiona również występują w opowieściach mojego świata.
    Rebeka zaczęła się zastanawiać czy zadawane przez nią pytania nudzą dziewczynę.
    - Nie nudzą mnie. - odpowiedziała tamta na niezadane pytanie. - Dzięki temu poznaje te rzeczywistość, różnice i podobieństwa mojego i tego świata.
    - Czy mogłabyś tego nie robić?
    - Przepraszam – w jej głosie nie było ani grama skruchy – Nie będę odpowiadać na twoje niezadane pytania.
    Rebeka się zirytowała. Dziewczyna doskonale wiedziała o co ją prosiła. – Chodziło mi raczej o to abyś nie czytała mi w myślach.
    - A, to. Jasne. Zobaczę co da się zrobić.
    Po tonie jakim wypowiedziała te słowa Nemain, Rebeka orientowała się że będzie musiała uważać na to co myśli.
    - Na czym skończyłyśmy?
    Kobieta spojrzała w notatki - Na twojej teorii ewolucji.
    - Kolejne pytanie.
    - Czy wszystkie mutanty maja takie zdolności jak ty?
    - Nie. Wyróżniono kilka grup odmieńców. Metamorfy zmieniają postać. Homoforis, to ludzie z nadnaturalną siłą, czasem też maja bardzo twardą skórę. Menofortis czytają w myślach i przemieszczają przedmioty siłą umysłu. Są jeszcze Żywiołaki, czasem mają przeczucia, zazwyczaj trafne i zawsze przewidują katastrofy naturalne, wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi i tym podobne.
    - Twoimi rodzicami są mutanci, czy należeli oni do tej samej grupy?
    - Nie. Dawca nasienia miał nadnaturalną siłę, rodzicielka była metamorfem. Ja mam gen metamorfa.
    - Twoi rodzice nie żyją?
    - Nie znam ich tożsamości. Dla mnie nie żyją od kiedy się urodziłam. - głos dziewczyny był tak samo wypruty z emocji jak zawsze, ale Rebeka w jej spojrzeniu zobaczyła dziwne iskierki. Zniknęły niemal natychmiast lecz zaniepokoiły ją.
    - Kolejne pytanie.
    - Jeżeli jesteś metamorfem, dlaczego masz nadnaturalną siłę?
    Widziała nagranie z tego jak Nemain wykopuje metalowe drzwi.
- Zostałam poddana eksperymentowi. Zyskałam nadnaturalną siłę i kilka innych zdolności.
- Jakich?
    - Nieważne. - dziewczyna wydawała się zirytowana, a jej wzrok stał się...niepokojący. Było to pierwsze słowo jakie przyszło do głowy Rebece. Czuła ciężar tego na sobie, było to odczucie niemal namacalne.
    - Kolejne pytanie?


Rozdział nijaki totalnie, muszę stwierdzić z przykrością. W następnej części Nemain trochę poszaleje.


Sztyletnica z Selkii

6 komentarzy:

  1. Gdybym ja tak pisała, jak piszę nijako, to nie posiadałabym się ze szczęście.
    "Mogłabym ponabijać nimi jego twarz, albo wsadzić mu ją w gałki oczne”- jaka szkoda, że tego nie zrobiła ;D
    Poza tym jestem naprawdę zdziwiona, że biały rycerz nosił białą zbroję. Spodziewałabym się błękity, albo różu jakiegoś... zaskoczyłaś mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde następna. Co wy dziewczyny macie z tymi oczami?...Nie no, wrzeszczący puste przekleństwa i jęczący z bólu facet z pustymi oczodołami to nie taki zły pomysł, ale niestety na razie nie planuje wydłubać nikomu z tego opowiadania oczu, czy tam wypalić, zalać gorąca smołą czy coś. Ale pomyśle, potrzebuje tylko dobrych okoliczności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miały być drastyczne sceny, nie? Przynajmniej drastyczne w pojmowaniu zwykłego człowieka. ;D
      Ale sama z siebie bym na taki pomysł nie wpadła.

      Usuń
    2. No sceny "drastyczne" miały być i będą.
      Ja czasem mam takie pomysły...nawet często. Tylu idiotów mnie otacza że często nachodzą mnie podobne myśli.

      Usuń
    3. Cóż, ja generalnie trzymam się z daleka od idiotów i nawet mi to wychodzi. Za to jak mam zły humor, lubię poznęcać się nad postaciami (których na szczęście nikt nie zna) ale raczej na inne sposoby niż wbijanie wykałaczek w oczy. ;D

      Usuń
    4. Ja nie mam za bardzo jak ich unikać. Musze chodzić do szkoły, a tam ich na pęczki. Ja tez lubię poznęcać się nad bohaterami a wbijanie wykałaczek w oczy to wierzchołek góry lodowej. Pomysłowe, nawet śmieszne...ale jakieś nie w moim stylu, chociaż kto wie, jak Nemain będzie chciała to zrobi z oczu jakiegoś idioty szaszłyk i każe mu go zeżreć...pewnie z patyczkiem.

      Usuń