Patrzyła na to jak ciało przykryte czarną płachtą , w samym środku pięciokątnej gwiazdy, pali się zielonym płomieniem.
Czuła wściekłość. I smutek. Mimo iż nienawidziła Amory, nie chciała jej zabić. Była ona ostatnim łącznikiem z jej dawnym życiem.
" Jestem potworem", pomyślała. Ale tym razem powstrzymała krwawe łzy, które cisnęły się jej do oczu.
Podniosła oczy, ciało spaliło się już doszczętnie, został z niego tylko popiół. Magiczny ogień spalał szybciej niż normalny.
- Czego chcesz? - jej głos był zimny i wyrachowany. Chciała kogoś zamordować a najlepiej dużą liczbę istot. Chciała wyładować swoja złość.
- Przyszedłem po zapłatę za dawna przysługę - jak zawsze Mortimer, nie okazywał żadnych uczuć. Miał on postać na wpół rozłożonego kościotrupa. na szyi miał on zawieszona średniej wielkości klepsydrę. Był ubrany w poszarpany ciemny płaszcz. Siedział on na koniu bez prawej przedniej nogi, którego ciało podobnie jak właściciela było na wpół zgnite.
Przez chwile kobieta była skołowana. Nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek prosiła Śmierć o pomoc.
- Logan- wyszeptała bardziej do siebie, niż do mężczyzny na koniu - Co mam zrobić? - spytała
- Chce abyś przywróciła kogoś do życia.
- Nie potrafię przywracać zmarłym życia. Przywracając dusze z zaświatów łamie się prawa natury....
Mortimer westchnął. Był to dziwny świszczący dźwięk - Prawa rządzące tym światem są bardziej skomplikowane niż może się wydawać. Dobrze wiesz że ty i twoja siostra powinnyście zginąć tysiące lat temu... Nie mamy czasu na to abym ci to tłumaczył. Po prostu przywróć jej życie - powiedział Mortimer po czym zawrócił swojego demonicznego konia i zniknął miedzy drzewami.
Shiereen była skołowana. Mortimer miał racje. Prawa rządzące światem były naprawdę skomplikowane. Istniało wiele wyjątków od reguł. I według tych zasad ona i Amora nie powinny żyć.
Zanim Mrotimer odjechał przesłał jej obraz kobiety którą ma uratować. Kostucha miała racje. Musi się spieszyć. Kobieta jest umierająca. Rozkład ciała zaczyna się bardzo szybko.
Po chwili Shiereen była z powrotem w samolocie - bazie, organizacji S.H.I.E.L.D. Korytarz w którym się znajdowała wyglądał tak jakby przed chwila odbyła się tu bitwa. I tak właśnie było. Ściany były porysowane przez pazury i podziurawione przez kule. Na ścianach i suficie było również trochę krwi.
Shiereen wiedziała gdzie ma się kierować. Czuła słabnącą aurę kobiety. Miała mało czasu. Po drodze natknęła się na kilku ludzi i parę ciał demonów. Dla ludzi była niewidzialna, a demony i tak nie żyły. Podpalała ich ciała zielonym ogniem, który spalał je doszczętnie w kilka sekund.
W jej obecnym stanie psychicznym nie obchodziło ją zbyt wiele. Chciała tylko umrzeć. Ale nie było to takie łatwe. Była pionkiem, zabaweczką jakiś znudzonych istot. I musiała grać w ich grę, nie znając zasad rozgrywki.
Nie obchodziło jej to czy ludzie będą wiedzieć o istnieniu demonów czy nie. Ale mogła wyświadczyć te małą przysługę Nocnym Łowcom, jeśli nadal istnieli.
***
Stark przytulał do siebie ciało Pepper. Jej serce przed chwilą przestało bić. Nie mógł jej stracić, po prostu nie mógł. Była ona pierwsza kobietą na której mu naprawdę zależało. Dla niej się zmienił. Ona go zmieniła. Nie chciał wyobrażać sobie życia bez niej.
Nawet nie zauważył jak za jego plecami ktoś stanął.
- Nie musisz jej tracić. Mogę jej pomóc.
Odwrócił się, nie wypuszczając z objęć Pepper. Była to sama kobieta którą złapali na pustyni. Chciał jej powiedzieć aby odeszła, zostawiła ich w spokoju. To była jej wina, to ona sprowadziła te potwory. Gdyby nie ona Pepper by żyła. Ale zamiast jej to powiedzieć, zapytał:
- Dlaczego?
Kobieta na chwilę odwróciła wzrok, przez chwilę milczała zanim odpowiedziała:
- Dawno temu byłam człowiekiem, również kochałam i straciłam mężczyznę z którym chciałam przeżyć swoje ludzkie życie...Weź ją tu jej nie pomogę.
Mężczyzna podniósł delikatnie ciało i wszedł w czarną mgiełkę, która unosiła się w powietrzu. Znalazł się w jakiejś świątyni.
Ściany, kolumny, posągi, ołtarz i wszystkie zdobienia wykonane były z czarnego kryształu. Kobieta poprowadziła go miedzy dwoma rzędami kamiennych ławek.
Na podwyższeniu stał ołtarz. Ofiarny stół na którym położył zimne ciało, był wykonany z czarnego kamienia. Większa część, niegdyś zielonej bluzki teraz, przybrała czarny kolor. I Tony mógł przysiądź że plama krwi się powiększa a klatka piersiowa lekko podnosi się i opada.
- Odejdź od ołtarza. Będziesz tylko przeszkadzał - powiedziała Shiereen
Nie chciał odchodzić od Pepper. Chciał być przy niej. Trzymać ją w ramionach. Wdychać zapach jej włosów. ( tylko mnie autentycznie zemdliło?) Ale ciało nie słuchając go wypełniło polecenie. Zatrzymał się u podnóża schodów. Coś było nie tak. Czuł to, ale nie wiedział co. Odwrócił się. Kobieta przykrywała swoim czarnym płaszczem Pepper. Podniosła głowę i spojrzała na niego. Przez chwile czuł dziwne pulsowanie w głowie a potem ogarnął go spokój. Wszystko przestało się liczyć. Przestał bać się o Pepper. Miał pewność że ta kobieta...czy może anielica, w końcu miała skrzydła, uratuje jego ukochaną.
To chwile potrwa. Rozejrzyj się, ale lepiej nie wychodź na zewnątrz, to niebezpieczne - powiedziała nadal patrząc na niego.
Zauważył że za postacią kobiety z czarnymi skrzydłami. Stoi ktoś kolejna postać. O wiele wyższa od anielicy. Po chwili zauważył że to wysoki na jakieś 13 metrów posąg. Przedstawiał on mężczyznę który w jednej dłoni trzymał zakrzywiony sztylet a w drugiej błyskawicę. Jego twarz wyrzeźbiona została w grymasie wściekłości. I musiał to przyznać przerażała go.
Nie wiedział jak znalazł się nagle obok jednej ze ścian świątyni. Stał przed wykuta nisza w której stał posąg przedstawiający wielkiego węża. Ktoś bardzo się postarał aby był on jak najbardziej realistyczny. Każda łuska była dokładnie wykuta. Kły i czerwone oczy, za które służyły dwa rubiny, wyglądały naprawdę przerażająco.
W każdej następnej niszy stał kolejny Posąg. Wszystkie przedstawiały potwory z mitologii. Wszystkie były wyrzeźbione z dokładnością i miały rubinowe oczy. I wszystkie były przerażające.
***
Zahipnotyzowanie tego człowieka było łatwe jak odebranie dziecku lizaka. Delikatnie i szybko wniknęła do jego umysłu, tak że nawet tego nie zauważył. Jak większość ludzi. Zdolność do wyczuwania magii ludzie stracili już dawno. Tylko jednostki zachowały ten zmysł, pozwalający wyczuwać im istoty i zjawiska nadnaturalne.
Wiedziała że facet nie chciałby odejść od swojej ukochanej. Zamartwiałby się i najprawdopodobniej przeszkadzał jej. Dlatego "zaproponowała" mu aby rozejrzał się.
Teraz w spokoju mogła zająć się...Pepper. Imię tej kobiety, znalazła we wspomnieniach Tonego.
Aura rudowłosej była poszarzała i jakby uciekała. Mgiełka otaczająca jej ciało zanikała. Mortimer podtrzymywał jej życie. Ale dusza zawieruszyła się gdzieś w pół drogi. Najpierw musi wyleczyć ciało. Zaczęła szeptać zaklęcia uzdrawiające, trzymając ręce nad ciałem. Po kilku minutach rana była zasklepiona. Teraz mniej przyjemna część, ściąganie duszy do ciała.
Stanęła za głową rudowłosej. Obiema rękami złapała ją za głowę. Zamknęła oczy, wzięła wdech.
Nadal stała obok stołu. Patrzyła na swoje ciało, które stało, z zamkniętymi oczami i pochyloną głową nadal trzymało głowę rudowłosej.
Shiereen rozejrzała się po świątyni. Pepper a raczej jej duch, stał obok Tonego, który nie zwracał na nią najmniejszej uwagi zainteresowany posągiem cyklopa. Facet nie widział jej, ani nie słyszał, chociaż kobieta próbowała do niego mówić.
Zielonooka podeszła do niej. Pepper zauważyła jej obecność dopiero wtedy gdy Shiereen położyła jej ręką na ramieniu. Odskoczyła gwałtownie.
- Kim ty jesteś. Gdzie ja jestem? Co tu się dzieje? - zadawała kolejne pytania
- Histeryczka - szepnęła Shiereen, gdyby obie były aktualnie ulokowane w swoich ciałach, wtedy uspokoiłaby ją wchodząc do jej umysłu.
- Uspokój się. To tylko sen. To tylko twój sen. Obudzisz się i wszystko będzie dobrze. Pomogę ci się obudzić, choć - złapała ją za nadgarstek i pociągnęła za sobą.
Nie stawiała oporu. Poszła za nią aż do stołu na którym leżało jej ciało.
- Jezu... - powiedziała niebieskooka kładąc wolną rękę na ustach.
Shiereen zmusiła kobietę do tego aby dotknęła nadgarstka swojego ciała, zamknęła oczy. Zrobiła wydech, puściła głowę Pepper. Zdjęła płaszcz z ciała. Klatka piersiowa regularnie unosiła się i opadała. Puls był w miarę dobry. Myślą przywołała Starka i opuściła jego umysł. Pomógł on wstać ukochanej, objął ją w pasie i oddalił się na kilka kroków.
Obok nich pojawił się portal.
- Ona wróci do siebie za kilka godzin - powiedziała wskazując na kobietę, miała ona pusty wzrok - Idźcie. Zanim będzie za późno.
Rozdział nie jest tak dobry jak poprzedni, wiem. Ale jest.
Pewnie niektórzy z was ( ci co czytali " Pamiętnik potwora") pamiętają kto to Logan i Mortimer. I jak pamiętacie w moim poprzednim blogu Shiereen uporała się z Loganem przy pomocy Fausta(chyba)7. A tu Shiereen oddaje przysługę Śmierci za pomoc z pozbyciem się Logana. Wiem mieszam.
Blog " Otwórz wrota do Innego świata" jest obecnie otwarty tylko dla wybranych czytelników. Jak komuś zależy na jego czytaniu ( nie powinno, bo blog jest tragicznie napisany) możecie mi zostawiać swoje adresy gmail, w zakładce SPAM. ( wasze adresy zostaną automatycznie usunięte, kiedy dodam was do listy czytelniczej)
Historię jaką pisałam na blogu " Otwórz wrota do innego świata", będę pisać od nowa i będzie ona inna niż pierwotna wersja. Po pierwsze będzie ona obejmowała całe życie Shiereen od narodzin po grób. I po drugie wiele elementów starego opowiadania się zmieni. Dlatego ci którzy już przeczytali " Pamiętnik Potwora": Historia publikowana na tym blogu nie ma żadnego związku z pierwotna historią Shiereen.
Na razie adresu nowego bloga nie podaje, bo muszę najpierw poprawić wygląd, napisać i opublikować Prolog i 1 Rozdział.
Pozdrawiam wszystkich czytelników. I zapraszam do komentowania.
Sztyletnica
Heey! Nominowałam Cb do Liebster Award :3 -> http://niesmiertelne.blogspot.com/2014/01/nominacja-3.html
OdpowiedzUsuńWow. Dziękuje. :)
UsuńROZDZIAŁ PRZE BOSKI!!
OdpowiedzUsuńKocham to jak piszesz. Po prostu aż mnie gęsia skórka przechodzi. Przyznam że całego nie czytałam bo nie mam czasu ale doczytam. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny ^^