Rano zaczęła przekopywać internet poszukując informacji o duplikatach. Ale nie znalazła nic co mogłoby jej pomóc. Nie potrzebowała naukowych teorii i wyjaśnień słowa kopia czy duplikat.
Postanowiła zacząć czytać książkę która przyniósł jej Derek. Miała nadzieje że tam znajdzie jakieś przydatne informacje.
Leżała ona na biurku. Dziewczyna wzięła ja do rąk. Była obłożona czarną, łuskowatą, śliska skórą. Na rogach miała złote wykończenia. W połowie wysokości okładki były ze sobą połączone złotym zatrzaskiem, takim jak czasem maja pamiętniki z kłódką. ( kurde, ale porównanie) Książka otworzyła się gdy tylko dotknęła złotego zatrzasku.
Na pierwszej stronie, dziwnymi symbolami, ktoś coś napisał. Znaki wydawały się znajome. Poniżej narysowany był smok. Rysunek był namalowany ręcznie, w wielu odcieniach zieleni. Artysta zadbał o to aby każdy najdrobniejszy szczegół. Jego pysk był płaski, wydłużony i najeżony ostrymi kłami, a z tyłu jego głowy wyrastała para rogów. Długa szyja, podobnie jak grzbiet najeżona była kolcami, które kończyły się szpikulcem w kształcie grotu strzały na końcu ogona. Z tłowia gada wyrastała para błoniastych skrzydeł. Dwie przednie łapy były nieco krótsze od tylnych, a każda z nich była uzbrojona w długie pazury.
Smok wyglądał jak żywy. ( wykrakała) I nagle, ożył. Rysunek przepłynął po kartce, po czym wskoczył na jej rękę. Wszystko działo się tak szybko że dziewczyna nie zdążyła zareagować. Zbyt późno puściła książkę. Smok już wędrował po jej prawej dłoni. W miejscu gdzie rysunek przemieszczał się po skórze czuła pieczenie.
Dziewczyna próbowała go strzepnąć z ręki, bezskutecznie. Smok powędrował do zgięcia ramienia, po czym zawrócił i owinął się wokół przegubu dziewczyny rozkładając skrzydła. Znieruchomiał. Oczy gada rozbłysły jasna zielenią, po czym przygasły.
Raven poczuła ból głowy, który ciągle narastał. Upadła na kolana. Jedną ręką trzymała się za głowę. Chwiała się w przód i tył. Czuła się tak jakby coś ściskało jej głowę.
Ból przeszedł. Dziewczyna wstała.Nie znajdowała się już w swoim pokoju. Pierwsze co pomyślała to to że Shiereen znów chciała z nią porozmawiać. Ale nie znajdowała się w świątyni Byka.
Stała na polanie, która otoczona była iglastym lasem. Raven zadarła głowę do góry. Niebo nie było zasnute ani jedna chmurką. Gwiazdy pięknie świeciły. Księżyc był w pełni.
Dziewczyna zauważyła że ktoś wchodzi na polanę. Było to pięć kobiet. Wszystkie były bardzo piękne i identycznie ubrane. Wszystkie nosiły białe chitony, długie do kostek. Ramiączka sukien, były spięte złotymi spinami. Wszystkie kobiety były boso i miały złote bransolety na rękach.
Trzy z nich były blondynkami. A dwie pozostałe szatynkami. Wszystkie kobiety były w podobnym wieku. Najmłodsza z nich mogła mieć piętnaście a najstarsza dziewiętnaście lat. Wszystkie miały poważne miny, ale widać było że czegoś się bały. Najmłodsza z nich zaczęła płakać, za co została skarcona przez dziewczynę stojącą obok niej.
Widok tych pięciu kobiet coś jej przypominał. Ich bogate stroje. Przerażenie w oczach...One mają zostać złożone w ofierze.
Było tak jasno że powinny ją zobaczyć. Stała naprzeciw nich. Ale one zachowywały się tak jakby jej nie widziały. Bo tak właśnie było.
Kobiety wyszły na środek polany. I czekały. Ale na co? Raven nie wiedziała ile czasu stały tam na polanie ponieważ miała zegarka. Ale mogła stwierdzić że był to dość długi okres czasu. W końcu coś zaczęło się dziać. Nocną ciszę przeciął ryk jakiegoś zwierzęcia.
Nastolatka o mało nie dostała zawału kiedy go usłyszała. Lubiła ciszę. A ta panująca w lesie była wręcz idealna.
Ryk powtórzył się. Kobiety w sukniach były wyraźnie zaniepokojone. Zaczęły szeptać miedzy sobą i wszystkie złapały się za ręce. Pewnie chciały dodać sobie otuchy.
Jakiś cień na chwile przesłonił księżyc. Raven spojrzała na niebo. Zauważyła pięć kształtów, przypominających wielkie gady ze skrzydłami, kręcących koła w powietrzu. Smoki z każdym okręgiem obniżały swój lot. Lądowały na polanie jeden po drugim. Czarny, biały, czerwony, zielony i złoty.
Gady ledwo zmieściły się na polanie. Były ogromne. Każdy z nich miał kilkanaście metrów długości. Mimo iż wszystkie należały do tego samego gatunku to oprócz koloru łusek miały cechu indywidualne odróżniające, od pozostałej czwórki. Kształt łba. Rodzaj rogów z tyłu głowy. Obecność szpikulca na końcu ogona. I wiele innych szczegółów.
Smoki otoczyły wystraszone kobiety. Raven stała pomiędzy czarnym a zielonym, przyglądając się im ze strachem ale także podziwem. Smoki to stworzenia majestatyczne, silne, nieustraszone i piękne. To idealne drapieżniki.
Nagle zielony smok, odwrócił łeb w jej stronę i spojrzał prosto w jej oczy. Widział ją. Instynktownie zamknęła oczy kiedy, zakończony ostrym szpikulcem, zielony ogon leciał w jej stronę. Nie poczuła nic. Bólu. Uderzenia. Nic.
Otworzyła oczy. Nadal znajdowała się na polanie. Ale teraz znajdowała się na jej środku. Szybko zrozumiała co się stało. Zielony smok w jakiś sposób przeniósł ją do ciała jednej z kobiet. Raven patrzyła na świat jej oczami. Dziewczyna bała się. Nazywała się Ahira. Ona wraz z pozostałą czwórką kobiet miały się poświecić dla jakiegoś paktu z smokami.
Najstarsza z kobiet podniosła dumnie głowę do góry i przemówiła do smoków, w języku kompletnie obcym dla Raven, a mimo to rozumianym przez nią.
- Zgodnie z wasza prośbą, o wielkie i czcigodne smoki, przybyłyśmy aby zawiązać pakt. Jesteśmy gotowe ponieść ofiarę za ochronę naszego ludu - Kristis, bo tak nazywała się najstarsza kobieta, próbowała zachować poważny i pewny ton głosu, ale jej to za bardzo nie wychodziło. Bała się tak jak inne.
W głowie Ahiry rozległ się tubalny, męski głos, który słyszała także Raven
- Dziękuje w imieniu swoim i swoich braci za wasze przyjście. Nie musicie się bać. Nie chcemy ofiary z waszego życia, krwi czy ciał. W ramach zawarcia pokoju pomiędzy Atlantami a smokami chcemy dać każdej z was dar.
Słowa smoka nie podniosły na duchu Ahiry.
Tym razem dziewczyna usłyszała inny głos i z jakiegoś powodu wiedziała że należy on do zielonego smoka.
- Nazywam się Dialong, jestem smokiem ziemi. Witam cie Ahiro. Proszę, podejdź do mnie. - głos przypominał szum liści na wietrze.
Ahira drgnęła. Podniosła wzrok na smoka, który kierował do niej te słowa. Po czym go opuściła. Strach ją sparaliżował, nie mogła się ruszyć.
Z całej piątki pierwsza ruszyła najstarsza, dziewiętnastoletnia dziewczyna. Chyba chciała dać przykład pozostałym. Ruszyła powoli w stronę złotego smoka. Stanęła jakieś 3 metry przed gadem i wykonała lekki ukłon. W jej ślady poszła dziewczyna, Katara, stojąca po lewej Ahiry. Ona zbliżyła się do czerwonego gada o również się ukłoniła.
Dziewczyna zaczęła zbliżać się do zielonego smoka. Szła sztywno, wszystkie jej mięśnie były napięte. Aby dodać sobie odwagi powtarzała że robi to dla swojej wioski. Ukłoniła się sztywno. I spojrzała na smoczy łeb. Smok wysunął czarny, długi rozwidlony język smakując powietrze.
- Na ciebie przyjdzie jeszcze czas Raven. Wróć do swojego ciała. Nie jesteś jeszcze gotowa.
Kolejny rozdzialik. Wena mnie dopadła i mam jeszcze wolne ( ferie), więc korzystam.
Czy tylko mi się wydaje czy robię coraz dłuższe opisy? Tak jakoś dziś to zauważyłam.
Chciałam dla ciebie Córko Einsteina napisać jakiś zajebiście długi rozdział, ale jutro nie będę pisać rozdziału a dziś brakłoby mi czasu na napisanie tego co bym do tego rozdziału jeszcze dopisała. Możesz przyjść do mnie na chatę i wylać na mnie ten wosk, wrzątek, lawę...wybieraj sobie sama. Postaram się coś naskrobać na niedzielny wieczór, ale nic nie obiecuję.
Ahhhh, czytelnicy. Moje historie pisze dla was, a wy nie pomagacie w podejmowaniu decyzji odnośnie blogów. Coś trzeba będzie usunąć i coś trzeba będzie poprawić, i coś trzeba będzie zacząć pisać. Klaudia, może wiesz o co chodzi, ale pewnie nie do końca. Wiec reszta w ogóle nie wie o czym tu pisze. I nie próbujcie zrozumieć, mam bardzo zawiły sposób myślenia i podejmowania decyzji. Jak ktoś chce ze mną podyskutować na ten temat to mój nr gg: 46872650.....
Jeszcze coś w tym temacie. Jak ktoś czyta tego najnowszego bloga z Adharą w roli głównej, to czytać dalej. Otóż, jeżeli ktoś chciałby ze mną pisać te historie to nabór mam otwarty. Wystarczy że nie piszesz gorzej ode mnie i ( jeśli piszesz lepiej ode mnie) nie będziesz mi robił jakiś uwag na temat mojego stylu pisania. Kontakt przez gg. Trzeba wziąść też pod uwagę to że jeszcze z nikim bloga nie prowadziłam i mogę być trochę trudna, ale chyba się dogadam z kimś ( jak mnie za bardzo nie wkurzy). Zależy mi na tej historii...ale nie mam za bardzo pomysłu na nią.
KOMENTARZE MILE WIDZIANE!!!
Chyba tyle.
Pozdrawiam.
Sztyletnica
Gdzie ja byłam gdy Pan Bóg rozdawał talenty?
OdpowiedzUsuńPiękne opowiadanie, widać że masz wielki talent. Bardzo lekko się czyta i chce się więcej i więcej. Trzymaj tak dalej, a ja czekam na kolejny rozdział :)
Nominuję Cię do LBA, więcej znajdziesz na: http://welcome-to-the-black-parade1.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO jezu ile emocji.
OdpowiedzUsuńHistoria o Raven jest twoją najlepszą historią jaką czytałam. Uwielbiam Shierieen! Jest taka oryginalna. po prostu boska.
Scena rozmowy Raven i S. w poprzednim rozdziale mnie powaliła. Tak robisz dłuższe opisy i bardziej trafne. Sztyletnico otrzymałaś wielki dar od Boga, proszę cię , nie zmarnuj go bo jak to zrobisz to idę z buta na twoją chatę i wraz z Brutusem cię polejemy woskiem.
Albo czymś innym. Czym będziesz chciała.
Pisz mi następny rozdział bo jak nie to .....
Ktoś powinien to przeczytać i polecić jakiemuś wydawnictwu, żeby reszta świata która cię nie akceptuje zrozumiała że jesteś lepsza od nich. I to pod każdym względem.
Moja siostro.
Dziękuję za to że zaobserwowałaś mojego bloga, to na początek.
UsuńResztę posta a w szczególności ostatni jego akapit skomentuje tym: o.O