sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 4

Raven
24.07.2015
 

      Raven wstała obudzona dźwiękiem budzika. Wyłaczyła go i niechętnie wstała. Wzieła wcześniej przygotowane przez siebie ciuchy i bieliznę a nastepnie poszła do łazienki. Ochlapała twarz zimną wodą i  przebrała się. Zeszła na dół i przygotowała sobie śniadanie. Syarała poruszać się po domu jak najciszej, nie chciała obudzić babci.
     Następnie wróciła do łazienki u umyła zęby, po czym poszła do swojego pokoju. Spakowała się i czytając czekała na godzinę o której zwykle wychodziła z domu.
    Spojrzała na zegarek była 7.13, zaraz będzie musiała wyjść. Przejrzała się w lustrze. Ubrana była w czarne spodnie i ciemna bluzę z białym krzyżem na piersi. Niesforne zazwyczaj włosy, dziś były dosyć posłuszne. Raven wyjęła kurtkę z szafy i założyła ją, na ramie zarzuciła plecak. Cicho zeszła na dół ubrała czarne trapery i wyszła na zewnątrz.
     Od razu poczuła chłód. Ulice zasnute były gęstą mgłą.  Która ograniczała widoczność dziewczynie do kilku metrów. Nastolatka włożyła słuchawki do uszu i ręce do kieszeni i ruszyła przed siebie. Dojście do przystanku zajęło jej około 15 min, jak zwykle. Nie czekała długo na autobus.
      Gdy wysiadła, musiała przemierzyć jeszcze kawałek drogi zanim dotarła do szkoły. Budynek liceum nie wyróżniał się niczym. Był to duży, 3- piętrowy budynek. W pobliżu szkoły znajdował się także parking.
       Dzień zaczął się podobnie jak każdy inny. Nikt nie zwracał na nią większej uwagi. Dziewczyny plotkowały o tym kto z kim chodzi, kto kogo obgaduje... Z kolei chłopaki rozmawiali o meczach, oglądali pornole albo dokuczali chłopakom z młodszych klas.
        Raven usiadła na parapecie, wyjęła książkę i otworzyła ja na stronie na której skończyła ja czytać w domu i wzrokiem zaczęła śledzić litery. W duchu śmiała się z głupoty głównej bohaterki, która postanowiła uratować swojego chłopaka z podziemi budynku w którym przebywa setki wampirów.
        W książkach ludzie wcielali w życie najbardziej ryzykowne plany i prawie zawsze wychodzili z nich żywi. W rzeczywistości nie przeżyliby oni nawet kilku minut.
         Dzień wydawał się zapowiadać jak każdy inny. Na lekcjach siedziała cicho, odpowiadała tylko na pytania zadane przez nauczycieli. A na przerwach siedziała sama.
         Raven znajdowała się w stołówce. Było to największe pomieszczenie w całej szkole. Ściany były obite ciemnymi panelami. Stoły i ławki były trwale przymocowane do podłogi. Jedna ścianę stanowiły okna.
         Jak zwykle dziewczyna zajęła stolik w kacie pomieszczenia. W środku panował hałas. Wszyscy rozmawiali, próbując przekrzyczeć innych. Nikt nie zwracał nią uwagi. Co jej pasowało. Lubiła samotność. Od czasu do czasu ktoś próbował nawiązać z nią rozmowę.  Ale ona nie chciała by ktokolwiek przyjaźnił się z nią z litości.
          Raven nie była zbyt głodna. Grzebała widelcem w sałatce z kurczakiem, patrząc na widok za oknem. Który nie był zbyt ciekawy. Kawałek nieba i mur oddzielający teren szkoły od reszty świata. Patrzyła na widok za oknem ale go nie widziała, tak było zawsze gdy patrzyła na jakiś punkt przez dłuższy czas. Rzeczywistość przestawała się liczyć. Wtedy uciekała do swojego świata.
          Nagle wróciła do rzeczywistości. Usłyszała jak ktoś pyta czy może się przysiąść. Miała odpowiedzieć że nie chce towarzystwa gdy zobaczyła kto wypowiedział słowa które usłyszała, zaniemówiła.           Obok niej stał Derek. Był ubrany w ciemne ciuchy podkoszulek i jeansowe spodnie. Miał lekko rozczochrane włosy, co sprawiało że był jeszcze przystojniejszy.
           - Mogę się dosiąść? -spytał ponownie, posyłając jej uśmiech.
           - Tak - usłyszała swój głos.
            Derek postawił tace z  chamburgerem i wodą na stole po czym usiadł obok niej.
           Raven nie miała zielonego pojęcia dlaczego chłopak chce z nią usiąść. Znała się z Derekiem już kilkanaście lat. Ale odkąd jej mama zmarła i Derek wyjechał ich relacje uległy całkowitemu rozpadowi. Odkąd chłopak wrócił nie rozmawiali ze sobą ani razu, aż do poprzedniego wieczoru.
            - Czego chcesz? - spytała Raven - mam cię przeprosić za wbicie ci sztyletu w ramię? - mówiła na tyle głośno aby chłopak mógł ja usłyszeć i na tyle cicho aby nikt inny nie usłyszał jej słów.
             - Przeprosiny przydałyby się, ale to raczej ja chciałem cię przeprosić. Nie powinienem był zaczynać tego tematu...powinienem był się domyślić ...
             - Powinieneś... - dziewczyna wstała i wyszła szybko ze stołówki.
           

                                                                                            ***

          Shiereen
          Chamunaptra, świątynia Anubisa
          24.07.2015,


             Shiereen powoli wstała, gdy ostatnia, jak sądziła fala bólu przeszła. (?...ale zdanie na początek) Splunęła krwią na piasek. Ludzkie ciało jakie przybrała źle reagowało na podróże między światami. Mogła sprawić że nie będzie odczuwała nieprzyjemnych skutków, ale była słaba. Jej magia była prawie na wyczerpaniu. Dużo energii odebrało jej stworzenie portalu między wymiarowego.
             Kobieta spojrzała w górę. Słyszała odległe warczenie. Na niebie pojawił się mały punkcik. Był to jakiś samolot, po tym jak szybko się zbliżał wywnioskowała że to odżutowiec.  Szósty zmysł podpowiadał jej że za chwile zdarzy się coś złego.
             Nie miała siły na walkę, szczególnie że nie wiedziała kto lub może co jest w odżutowca. Schowała się za jedną z szerokich kolumn oraz opuściła zasłonę ukrywającą Chamunaptrę przed ludźmi i demonami. Sama była za słaba na walkę ale starożytne miasto umarłych miało swoich strażników.
            Samolot zaczął podchodzić do lądowania po kilku minutach. Wyszła z niego dość dziwna grupka ludzi i ... nordycki bóg. 'Cholera" - pomyślała. Strażnicy powinni bez problemu wyeliminować ludzi, ale bóg to inna sprawa. Shiereen w pełni sił mogła pokonać niezbyt silnego boga. Ale ten który był z ludźmi  należał do jednych z potężniejszych.
            " Co ty tu robisz Thor?" - spytała samej siebie.
           Zilustrowała wzrokiem dziwna grupę ludzi.
          Najpierw spojrzała na boga piorunów. ( Thor) Był on wysokim i dobrze zbudowanym wojownikiem, oczywiście wyglądał jak człowiek. Ale jego ubranie wskazywało na nietutejsze pochodzenie. Ubrany był w zbroję. Na plecach miał również czerwoną pelerynę. Niebieskooki bóg był najgroźniejszym przeciwnikiem.
          Następnie spojrzała na czerwono-złotego robota.(Tony Stark, Iron man) Po chwili zauważyła że to co widziała było tylko pancerzem, pod którym krył się człowiek. Przeniosła wzrok na stojącego obok niego mężczyznę ubranego w strój w barwach flagi amerykańskiej. ( Steve Rogers, Kapitan Ameryka) Maska zasłaniała jego twarz, ale strój był dość obcisły i pokazywał dobrze wyćwiczone, muskularne ciało. Facet trzymał w ręku tarczę nie miał przy sobie żadnej inne broni. Przypominał jej Kapitana Amerykę, amerykańskiego bohatera narodowego. Ale stwierdziła że to nie może być ten sam człowiek który walczył z Rzeszą ponad 70 lat wcześniej. Chyba że był demonem. Ale wątpiła w to czy ludzie nie zauważyliby faceta który miał około setki i ciągle zachowywał młodość.
          Później spojrzała na rudowłosa kobietę ubraną w czarny strój.(Natasza Romanova, Czarna Wdowa) Obok niej stał facet ( Barton Clint, Hawkey- sokole oko) ubrany w ciemne ciuchy, miał on w reku łuk, a na plecach nosił kołczan ze strzałami.
          Ostatnim z grupy na którego spojrzała Shiereen był mężczyzna o o miłej twarzy. W przeciwieństwie do reszty męskiej części grupy był dość mizernej postury. ( Dr. Bruce Banner, Hulk)

                                                                                          ***

          Nie robiłam zbyt szczegółowych opisów bo w zakładce " bohaterowie" są zdjęcia wszystkich powyżej wymienionych.
          W treści każdego opisu podawałam nazwiska i pseudonimy bohatera którego dotyczył dany opis. Myślę że to wam ułatwi rozróżnienie postaci z grupy Avengers.
           Dobra, wracajcie do czytania.

                                                                                          ***

          Kobieta nadal ukrywała się za kolumną.
          - Czas na zabawę - powiedziała sama do siebie.
          Wezwała strażników, słowami starożytnego języka.
          Płaskorzeźby i rysunki które do tej pory znajdowały się na ścianach lub kolumnach opuszczały je i nabierały 3 wymiaru, pozostawiając po sobie puste ściany. Hordy na wpół zgniłych uzbrojonych w miecze, włócznie, sztylety i wszelką broń mumii szło prosto na intruzów. Także rzeźby w większości przedstawiające Anubisa ruszyły do ataku.







Długo nie pisałam, wiem. Chciałam wam to jakoś zrekąpensować i napisałam taki długi rozdział ale jest on raczej nudny. Najpierw ta cześć o Raven... dawno o niej nie pisałam, a jest ona jedną z dwóch głównych bohaterek, więc napisałam o niej. A ta cześć o Shiereen to w większości opisy Avengersów.
   Czyli podsumowując rozdział jest nudny.
   Przepraszam.
 
   Postanawiam poprawę... w następnym spróbuje dać trochę akcji.
 
   P.S. Chyba przestane nadawać nazwy rozdziałom, coś mi to nie wychodzi.


6 komentarzy:

  1. Rozdział wcale nie nudny , bardzo fajny. Przyjemnie się go czytało :) Raven przypomina mi trochę ciebie xd
    Pozdrawiam, czekam na nexta!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde rozpracowałaś mnie. Raven to w pewnym sęsie ja. Kreując jej postać myślałam o niej jako o sobie. Raven lubi to co ja, ma takie same zainteresowania co ja, ma ten samo pogląd na świat co ja i nie lubi rozmawiać z większością ludzi ze swojego otoczenia, jak ja...

    Zostaje przy swoim, ten rozdział jest nudny. Ale czasem trzeba dać coś takiego nudnego. Ciągła akcja to nic dobrego dla bloga.

    Dziękuje za komentarz

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo obiecujące opowiadanie. Niezwykle ciekawe i wciągające. Życzę sukcesów. Zapraszam do siebie.
    [lenaskolowska.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli Derek przeżył dźgnięcie :). Ok, trochę chyba zaczynam łapać. Ci bogowie zamierzają jakoś włączyć Raven w wydarzenia? Ma pomóc pokonać to niebezpieczne "coś" na Ziemi? A może to ona jest tym "czymś"? Dobra, chyba jednak nie do końca wszystko wiem. Ale tego, że Raven jakoś tam jest powiązana z światem bogów jestem prawie pewna :). Ciekawe, jak bardzo z księżyca są moje przypuszczenia, lecę czytać dalej :*
    tytankiwschodu.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za te wszystkie komentarze. ( gggrrrr przez ciebie mam dobry humor...ty zła). Jakby ci to wytłumaczyć. Shiereen opiekuje się Raven, to fakt. Chce cię wyprowadzić z błędu. Raven nie jest zamieszana w sprawy bogów i nie ma ratować Ziemi przed niczym, ani sama nie ma jej także zniszczyć.
      Raven ma uratować Shiereem, w pewnym sęsie....Więcej w tej publicznej odpowiedzi nie powiem, nie chce żeby się ludzie za szybko połapali tajemnice to as w rękawie tej historii.
      Jeżeli masz do mnie jakieś pytania to możesz pisać do mnie na gg: 46872650 albo na e-maila: marli40@wp.pl

      Pozdrawiam, Sztyletnica

      Usuń
  5. Padłam wyobrażając sobie Shiereen obserwującą tą zgraję superbohaterów. Przez to połączenie robi się naprawdę wciągająco.

    OdpowiedzUsuń