wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 15


        Sage, tak kazał się nazywać dziwny stwór z cienia, przed chwilą wyszedł z pokoju.
     Zapytała go gdzie jest Shiereen? A on odpowiedział, że sam chciałby to wiedzieć i że idzie jej szukać. No i wyszedł.
     Dziewczyna została sama ze swoimi pytaniami.
     Próbowała otworzyć drzwi. Okazało się że są one zamknięta. Sfrustrowana kopnęła w nie. Na czym oczywiście bardziej ucierpiała jej noga niż drzwi.
     Usiadła na łóżku, nie wiedząc co robić dalej. Nie mogła nigdzie wyjść, była uwięziona. Zostało jej jeszcze okno. Mogła spróbować wylecieć przez nie.
     Jak się okazało, żadne z okien nie miało klamki. A drzwi prowadzące na taras również były zamknięte. Okna jak się okazało były odporne na walenie w nie wszelakimi ciężkimi meblami, typu krzesło.
     Po chwili dziewczyna ponownie usiadła na łóżku. Na szybie nie widać było chociażby małego pęknięcia.
     Wstała ponownie. Tym razem nie próbowała się wydostać. Była uwięziona w tym pokoju. Nie miała nic innego do roboty niż czekać aż ktoś przyjdzie i powie jej co ma robić.
     Przesunęła palcami po okładkach książek. Spodziewała się znaleźć tam pewną konkretna księgę. I ja znalazła. Tak jak wszystkie była ona oprawiona w skórę. Miałam nadzieje że znajdę w niej odpowiedzi, chociaż na część moich pytań.
      Tym razem nie miałam żadnej wizji. W końcu mogłam przeczytać te książkę. Przypomniałam sobie ze jest ona zapisana jakimś nieznanymi mi pismem. Spojrzała na pierwsza stronę gęsto zapisaną dziwnymi symbolami i odkryła że je rozumie. Czytanie tych znaków było dla niej tak łatwe, jakby czytała zwykłą amerykańską książkę.
       Wyglądało na to że jest to jakiś pamiętnik.

                                                                ***

        Agilion. Moja ojczyzna. Którą opuściłam. Urodziłam się w spokojnym kraju rządzonym przez dobrego władcę. Ale nad królestwo nadeszły ciemne chmury.
      Kiedy to się zaczęło miałam sześć lat.
      Nasz dobry król, sprawiedliwy Anzelm, władca największego i najwspanialszego królestwa Pięciu Krain, mój ojciec wypowiedział wojnę pozostałym krainom. Zaczynając oczywiście od najmniejszego i najsłabszego sąsiada, Nefildoru. Szybko zagarnął tereny małej krainy. W świecie Pięciu Krain od setek lat panował pokój.
      Władcy reszty krain widząc co się święci, zaczęli gromadzić armię. Wiedzieli że będą musieli walczyć o dawny ład.
      Nastała wyniszczająca wojna. Dziś kończę 17 lat. A wojna nadal trwa. Ludzie wszczynają bunty we wszystkich krainach. Zabijają przedstawicieli szlachty i grabią to czego nie odebrało im państwo. Handel zamarł. Ludzie nie mają co jeść. Wzmogły się grabieże w lasach i nie tylko. Do wojska werbowani są mężczyźni a nawet chłopcy powyżej dwunastu lat.
      Wojna ogranęła wszystkie krainy. I najbardziej cierpią na niej ci którzy nie biorą w niej udziału. Taka jest wojna. Zabija, niszczy, odbiera dobytek i bliskich. A to wszystko dlatego że jeden człowiek chce mieć więcej władzy.
      Postanowiłam uciec z tego ogarniętego wojną i przemocą świata. Nie chciałam aby moje nienarodzone dziecko wychowywało się w takim świecie.
      Ja, Amhal i jeszcze kilkunastu ludzi, którzy chcieli z nami iść. Wspólnymi siłami udało się nam otworzyć portal. Ryzykowaliśmy. Nikt nie wiedział gdzie ten portal może nas przenieść. Wszystko było lepsze niż Agilion.

                                                              ***

        Tutaj pierwszy wpis się kończył. Dziewczyna z przerażającym realizmem wyobrażała sobie sceny bitew. To jak mieszkańcy małych wiosek atakują przedstawicieli szlachty. Zabijają całe rodziny i natykają ich głowy na pale, jak trofea. A następnie wpadają do mieszkań i kradną wszystko co ma jakąkolwiek wartość. Widziała także dworskie życie jakie musiała wieść autorka tych słów.
        " Zupełnie jakbym była tą kobietą" pomyślała. Jej umysł podpowiedział jej imię którego wcześniej nigdy nie słyszała. Agnesa. Ale z kąt ona wiedziała że to w ogóle jest jakieś imię? I to do tego jeszcze imię tej kobiety?

                                                            ***

         Dziś mija sto dni naszego wygnania.
         Znaleźliśmy się na wyspie. Nie wiemy czy jest ona zamieszkana przez jakieś inteligentny istoty. Nie napotkaliśmy jeszcze żadnego ludu, który zamieszkiwałby to miejsce.
         W obawie przed drapieżnikami nie zapuszczamy się w głąb wyspy. Wody nam tu nie brakuje podobnie jak pożywienia. Dzięki naszej magii mogliśmy porozumieć się z drzewami i poprosić je aby udzieliły nam schronienia i broniły nas w razie ataku drapieżników.
          Czasem czuje jak nasze dziecko porusza się w moim brzuchu. Amhal nie pozwala mi wykonywać żadnych prac. Co jest częstym powodem naszych kłótni.
          Rozumiem go. Martwi się o mnie i o nasze dziecko. Ale nie mogę siedzieć bezczynnie kiedy inni pracują. Zostałam wychowana jako księżniczka, ale już nią nie jestem.

                                                         ***

         Czytanie przerwał jej dźwięk naciskanej klamki. Który w tej ciszy brzmiał niezwykle głośno.
        Do środka weszła kobieta. Była ona drobnej budowy. Miała czarne włosy związane w kucyk, ubrana była w szara sukienkę nie z tej epoki. Prostą, bez dekoltu, do kolan. Jej skóra miała dziwny chorobliwie żółty kolor. Wyraz twarzy kobiety nie wyrażał żadnych emocji. Oczy wyglądały jak oczy lalki, były szkliste, jakby ze szkła, i bez wyrazu. Na skórze nie widać było ani jednej skazy. Żadnej zmarszczki, piegu, pieprzyka blizny nic. Dziewczyna nie potrafiłaby określić wieku tej kobiety.
        Pierwsze skojarzenie było następujące, lalka.
        I nagle niespodziewanie przypomniała sobie o tym jak kiedyś czytała że lalka Barbie nie mogłaby żyć w rzeczywistym świecie. Proporcje jej ciała byłyby niewłaściwe do utrzymania jej wagi. Nogi połamałyby się pod jej ciężarem. W jej ciele nie pomieściłyby się wszystkie organy, byłaby na to za chuda. W jej rekach nie byłoby miejsca na wszystkie kości. Kręgosłup nie utrzymałby ciężaru jej piersi...itd.
         Raven ta kobieta kojarzyła się właśnie z lalka Barbie.
        Prostym krokiem, lekko się chwiejąc, z tacą w rękach podeszła do biurka zostawiła ja tam i wyszła. Ani razu nie spojrzała w bok, nawet jej oczy się nie poruszyły. Ruchy były sztywne. Wyszła zostawiając zdezorientowaną i trochę wystraszoną dziewczynę samą.
        - Co to było? - zapytała samej siebie.
        Nagle poczuła że jest głodna.
        Jak się okazało kobieta przyniosła jej śniadanie. Szklanka soku pomarańczowego. Bułeczki posmarowane konfiturą i miseczka z pokrojonymi w kostkę owocami.
         Przez chwilę zastanawiała się nad tym że jedzenie nie jest zatrute. Ale po chwili stwierdziła że jeżeliby Shiereen, Sage czy ktokolwiek inny chciał ją zabić to by już dawno to zrobił. I najpewniej nie bawiłby się w podawanie jej trucizny.

                                                           ***

         Wczorajszego dnia zaginęło dwie kobiety. Poszły one po wodę, i nie wróciły. Czyżby drapieżniki dowiedziały się o naszym przybyciu?
 

                                                         ***

         Dwie kobiety nadal nie zostały znalezione. Dowiedziałam się że były to siostry. Zostały uznane za martwe. Ich matka odprawia obrzędy, modli się do bogów, aby jej córki trafiły na druga stronę.
        Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam. W Agilionie ludzie wierzyli w dwóch bogów: Sherevara, boga wojny, chaosu i zniszczenia a także Pime, boginię która dała ludziom magię, była nasza opiekunką. To do niej kobiety modliły się aby ich mężowie byli dobrzy. Dzieci rodziły się zdrowe. A umarli znajdowali spokój.
         Ja osobiście nigdy w nich nie wierzyłam. Modliłam się do nich, składałam im ofiary i brałam udział we wszystkich obrzędach, ponieważ ojciec mi tak kazał.
         Nie mogłam zakazać ludziom czczenia bogów ich przodków. Nie byłam już ich księżniczką. Teraz byłam jedną z nich, zwykła kobietą.


                                                           ***

         Wczorajszego  dnia, po raz kolejny, pokłóciłam się z Amhalem. Mam dość jego ciągłej troski o mnie. Czuje się tak jakbym znów była na zamku. Osaczona.
         Po tej kłótni. Uciekłam w głąb wyspy. Było to niebezpieczne i głupie. Ale poczułam silną potrzebę aby pobyć sama.
         Przez jakiś czas biegłam. W końcu się zmęczyłam. Nie wiedziałam gdzie jestem i jak wrócę do obozu. Wtedy było to dla mnie nie ważne.
         Usiadłam na korzeniu, jednego z większych drzew, opierając się o pień. Zaczęłam płakać.
        Usłyszałam szelest liści i trzask gałązki.
        - Odejdź.-powiedziałam. Sadziłam że to Amhal mnie znalazł. Myliłam się. Nadal siedziałam pod drzewem z dłoniami schowanymi w dłoniach. Dopiero cichy warkot jaki usłyszałam, otrzeźwił mój umysł. Byłam w lesie, w głębi wyspy. Tam gdzie polują drapieżniki.
        Ogarnął mnie strach, nie tyle o własne życie co życie mojego nienarodzonego jeszcze dziecka. W duchu karciłam siebie za swoją głupotę.
       Powoli wstałam i odwróciłam się. Kilka metrów przede mną stał czarny zwierz, widziałam już podobne do niego drapieżniki. Ale wszystkie okazy które widziałam były martwe, wypchane lub robiły za dywaniki.

                   
                                                           ***


       Dalej już Raven nie musiała czytać wpisu aby wiedzieć co działo się dalej.
       Nie było to tak że domyślała się dalszego przebiegu zdarzeń. Ona dosłownie go widziała. Było to jak wspomnienie. Tyle że jej wspomnienie? A więc czyje?
       Ahiry, podpowiedział jej umysł. Ten pamiętnik był przez nią pisany. Miała tego stu procentową pewność.
       


      Rozdział słaby...wiem.....
 
      Moja wena zrobiła sobie wakacje. I chyba jej na nich dobrze, bo nie wraca.
     Mam zamiar wyruszyć w podróż, chyba wezmę ze sobą Bilbo Bagginsa ( akurat omawiamy " Hobbita"), no i wyruszymy szukać mojej weny. Jak ją już znajdziemy to ją zawlekę do domu i wsadzę do piwnicy pod moim pokojem( mam taka piwnicę, seryjnie, zaleta domu który ma ponad 100 lat). Nie ucieknie mi.( śmieje się jak psychopata).

      Smutna wiadomość. Powoli zbliżamy się do teoretycznego epilogu tej historii. Otóż...nie mam pomysłu na dalsza akcję. Jakiś spisek...kurde( to pewnie baba od Niemca).
      Swoje blogi zawsze planuje zanim zacznę je pisać. I już za niedługo mój plan na te historie się urywa. Na razie dam sobie czas, miesiąc może dwa..Jeśli przez ten czas nic nie wymyśle to napisze epilog. A jak na razie jeszcze mam dwa, trzy rozdziały do napisania na tym blogu.

     Teraz trochę weselsza wiadomość...chyba. Założyłam kolejnego bloga...i to bloga z przyszłością, czyli takiego którego nie zakończę po miesiącu. Jest to blog z krótkimi opowiadaniami na kilka(do 5) rozdziałów i miniaturkami. Wszystko w klimacie fantasy i horroru. Na tego nowego bloga mam pomysł już na kilka historii.
     Oczywiście ciągle myślę co z tą historią. Tak dużo ludzi odwiedza tego bloga, aż szkoda go kończyć.

     Tu macie link do mojego nowego bloga: " Świat w mojej głowie" ( ja to potrafię powalić tytułem)

    Nie wiem co mam wam zrobić żebyście komentowali tego bloga.
 
    Sztyletnica

5 komentarzy:

  1. Wystarczy, że nadal będziesz tak świetnie pisać ;-) Życzę powodzenia ze zchwytaniem weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Sztyletnico,
    Twój blog jest genialny! Jest jednym z tych niewielu, które czytam nie tylko ze względu na świetny pomysł, lecz na niezwykle dojrzały styl pisania. Omawiasz "Hobbita"? Dziewczyno, podziwiam cię. Większość nastolatek w tym wieku pisze na pół strony opowiadanie wyglądające zaledwie jak szkic rozdziału, bez rozwiniętych dialogów i w ogóle pozbawione opisów. A ty? Piszesz jak te dziewczyny z liceum albo studentki, których blogi można uznać za znośne (żart, one są prawie tak genialne jak ty :-D). Ale na serio, twoja historia to pomieszanie tego, co najbardziej lubię: fantasy, świetny pomysł i WSPANIAŁY STYL ;-)
    Pozdrowionka, Natty ;-*
    PS. Nie martw się, po prostu wszyscy (w tym i ja) zazwyczaj nie wiedzą, jaka to ogromna przyjemność dla autora, gdy ktoś skomentuje ich pracę. Wszyscy czytają i się zachwycają tak, że brak im słów :-D Więc po prostu pisz dalej tak fajnie, jak teraz. I nie przejmuj się brakiem komentarzy. Bo czytelnicy są. I z pewnością podziwiają cię tak, jak ja ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę szczera.
      Jak zaczęłam czytać ten komentarz to pomyślałam że napisała go moja koleżanka ( mroczna-kraina) bo mi zazwyczaj pisze długie komentarze.
      Boże...ale mi podniosłaś tym komentarzem samoocenę. ( mam do ciebie pytanko: czy dziś czytałaś wszystkie lub większość rozdziałów..taa ja to wale pytaniami, zajebistymi)
      Kurde ale fajnie że komuś to opowiadanie się podoba. Narzekam na te komentarze bo czekam aż ktoś mi powie co mogę w tym blogu poprawić, no ogólnie w swoim pisaniu. Bo to jeszcze nie jest poziom na jakim chciałabym się zatrzymać....Ale nie powiem jest dobrze.
      "Większość nastolatek w tym wieku pisze..."( do końca akapitu) - HAHAHAHAHAHHAHAAHHAhahhahah. Sorki ale nie mogę. Ja pisze jak licealistka, studentka? Weź mnie nie rozśmieszaj. To twoja opinia. Moja jest trochę inna.
      Kurde strasznie dziękuje ci za ten komentarz. Jak fajnie jest przeczytać takie miłe rzeczy o moim pisaniu i blogu. Przez chwilę mogę poczuć ze nie jestem do niczego. Nadal czekam na to, że ktoś mi powie co mogę poprawić w swoim stylu pisania. Ale na razie jeszcze nikt nie ma zamiaru mi dowalić. Poczekam, kiedyś ktoś musi. Dlatego zamówiłam sobie recenzje bloga. ( jestem ciekawa czy się jej jeszcze za życia doczekam)

      Dobra starczy.
      Pozdrawiam.
      Sztyletnica.

      P.S. Jeszcze nikt się do mnie w komentarzach oprócz M.K nie zwrócił " Sztyletnico"...

      Usuń
  3. No, ja niestety się tak epicko rozwinąć nie umiem, na temat twojego opowiadania. Jest świetne, wciągające no i ogółem super. Nie wiem jak inaczej rozwinąć to słowo. Twój styl pisania jest przyjemny, nie nudzisz czytelnika jakimiś zbędnymi głupotami. Akcja też niczego sobie. Shiereen jest genialna, a Raven też nie trudno polubić. A ten wątek Avengersów powalił mnie na kolana XD W każdym bądź razie czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. 21 yr old Systems Administrator II Xerxes Murphy, hailing from Mont-Tremblant enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Letterboxing. Took a trip to My Son Sanctuary and drives a Ferrari 250 GT Series 1. nastepna strona

    OdpowiedzUsuń