poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 7 + mały dodatek

 Siedziała przy stole w kuchni trzymając w dłoniach kubek z herbatą. Naprzeciwko niej siedziała babcia Black. Staruszka jak na swoje lata bardzo dobrze się trzymała, może za sprawą magii. Siwe włosy prawie zawsze wiązała w kucyk. Dziś ubrała się w niebieski sweter i siwą spódnicę. Błękitne oczy patrzyły na nią z mieszaniną współczucia i smutku.
     Raven prawie nigdy nie dzieliła się swoimi problemami z babcią ani z kimkolwiek innym. Wolała sama je rozwiązywać. Ale czasem, kiedy czuła że te problemy ją przerastają opowiadała o nich babci. Tak jak dziś.
     Powiedziała o wszystkich dziwnych wydarzeniach które miały miejsce w ostatnim czasie: O naszyjniku który nie wie z kąt wzięła. O spotkaniu z Derekiem najpierw w lesie a potem na stołówce. O tym jak znalazła Eve i dziwnej wizji jaką miała kilkadziesiąt minut wcześniej.
     Babcia Black odetchnęła głęboko.
     - Czy znasz historię naszej rodziny?
     - Nie - to pytanie zbiło dziewczynę z pantykału, kompletnie  nie wiedziała o co może chodzić staruszce.
      - Nasza rodzina żyła już w starożytnym Egipcie. W 739 roku p.n.e. jedyna przedstawicielką naszej rodziny była Achesa.  Została ona zmuszona do małżeństwa z jakimś średniozamożnym Egipcjaninem. Był on okrutny dla swojej żony często bił ją i miał wiele kochanek, które przyprowadzał do domu. Zabił także córkę jego i Achesy. Pewnego dnia do domu męża przyszła piękna kobieta, powiedziała ona że mąż już nigdy nie podniesie na nią reki. Po czym poszła do pomieszczenia gdzie znajdował się mężczyzna. Tego samego dnia mąż na oczach służby i małżonki rzucił się na swój miecz. Przy tym wydarzeniu była także piękna kobieta. Achesta podeszła do niej i spytała o imię swojej wybawicielki.
Brzmiało ono Shiereen. Nasza przodkini spytała Shiereen czego chce ona w zamian za uwolnienie od swojego męża. Piękna kobieta powiedziała że pewnego dnia nadejdzie czas kiedy wyśle posłańca który znajdzie kobietę z rodu Achesty. A  wtedy ona upomni się o zapłatę. Przez wieki kobiety w naszym rodzinie przekazywały sobie te historię. I czekały na posłańca.Twoja matka widziała kruka. Myślała że to ona została wybrana. Ale nie. Kruk szukał ciebie. To ty jesteś wybraną.
      Z początku Raven przysłuchiwała się historii z zainteresowaniem. Lecz przy części gdzie babcia powiedziała o tym że to ona jest wybrana i ma czymś zapłacić za przysługę dla niejakiej Shiereen. Poczuła strach.
      - Jaka jest cena?
      - Nie wiem, kochanie.

     Zanim dziewczyna w końcu zasnęła minęło wiele czasu. Nie mogła uwierzyć w to że została wybrana przez jakąś starożytną boginię, czy bardziej prawdopodobne demonicę na jakąś wybrankę. Lub po prostu nie przyjmowała tego do wiadomości ponieważ bała się. A jeśli ona umarła? A jeśli te spotkania z krukami to tylko przypadki? może to tylko zmyślona historia? Może...

      Raven znajdowała się na łące. Nie znała tego miejsca, chodź wydawało się ono znajome. Znajdowała się ona na jakimś pagórku. W dole znajdował się jakiś budynek. Wyglądał on na jakąś starą świątynię. Posąg który kiedyś stał przed świątynią teraz leżał w trawie, która go zarosła.
     Dziewczyna ciągle miała dziwne przeczucie że zna to miejsce. I po chwili wiedziała z kąt je zna, przynajmniej tak jakby.
     To wymiar do którego udaje się Rose Real w książce Stephena Kinga " Rose madder".  A raczej był to tylko sen, jej wyobrażenie świata obrazu opisanego przez Kinga w książce.
      Niebo przecięła błyskawica. Z zaraz po niej rozległ sie potęrzny grzmot. Pierwsze krople zaczęły spadać na ziemię. Raven musiała schronić się przed deszczem. A jedynym budynkiem w pobliżu była świątynia. Dziewczyna ruszyła w stronę budynku. Po kilku minutach deszcz rozpadał się na dobre. Zimne krople wody uderzały w jej  twarz i ramiona. Tak jak bohaterka książki " Rose madder" czuła niepokój przed wejście do tej świątyni. Ale przemogła się i przeszła miedzy kolumnami w stylu jońskim do środka.
      Wnętrze stanowiła jedna wielka sala. Była ona podzielona na trzy nawy dwoma rzędami kolumn w tym samym stylu co kolumny na zewnątrz. W kamiennej podłodze podobnie jak na ścianach występowały szczeliny w których wyrastały kwiaty. Rośliny pięły się również po ścianach i kolumnach łapiąc się korzeniami lub łodygami szczelin. Wszystkie rośliny tu były martwe, uschnięte. Ale kwiaty tych roślin wyglądały dziwnie.
      Dziewczyna chciała dotknąć jednego z kwiatów, ale powstrzymał ją głos.
      - Nie dotykaj ich, są trujące, umrzesz.
      Dziewczyna odwróciła się. Kilka metrów przed nią stała kobieta. Pierwsze co rzuciło się jej w oczy było to że kobieta miała duże pierzaste, czarne skrzydła. Raven zwróciła także uwagę na to że w niektórych miejscach zamiast skóry miała ciemne łuski. Oprócz tego nie miała żadnych innych oznak demoniego pochodzenia. Kobieta miała ciemne włosy związane w kucyk. Ubrana była w skórzane spodnie i bluzkę z tego samego materiału wiązana na szyi. Na nogach miała długie kozaki, bo inaczej nie potrafiła nazwać tych butów. Cały jej strój był w czarnym kolorze.
      - Kim jesteś? - zadała to pytanie, chociaż spodziewała się odpowiedzi.
       - A jak myślisz? - odpowiedziała kobieta pytaniem na pytanie.
       - Shiereen? - było to raczej stwierdzenie faktu.
        Demonica uśmiechnęła się, ale nie był to miły uśmiech.
        - Tak.
        - To sen? - Raven  zadała kolejne pytanie
        - Mhm
        - Jeżeli to sen...
        - Umrzesz...zginiesz i porwócisz do swojego świata...ale teraz muszę z tobą porozmawiać - przerwała jej Shiereen - jesteś w niebezpieczeństwie.
         - Co mi zagraża?
         - Czarownica... - Shiereen zobaczyła że dziewczyna nie wie o kim mówi, więc sięgnęła do jej umysłu - Monika ona jest czarownicą, będzie chciała cię zabić.
         - Dlaczego?
         - Znasz jej tajemnice. Przełamałaś jej czar, ona o tym wie. Jesteś silna...będzie chciała cie zabić.
         - Jaką tajemnicę?
         Shiereen Poczekała chwilę, aż dziewczyna skojarzy wszystkie fakty.
         - Myślisz że Monika jest czarownicą a ponad to chciała zabić Eve... a teraz chce pozbyć się mnie? - nie wierzyła w to, ale po dłuższym zastanowieniu nabierało to sensu.
        Kobieta pokiwała głową.
        - Czarownica chce cię zabić...ja nie mogę cię chronić. Najpierw muszę załatwić własne sprawy. Ale masz przyjaciela który będzie cię chronił. Wilkołak... Derek? Tak chyba tak się nazywa.
        - Derek jest wilkołakiem? - co jak co ale w to nie mogła uwierzyć.
           - To że masz ochroniarzy nie oznacza tego że masz być kompletnie bezbronna. Nauczę cię podstaw samoobrony i magi.
         Potem przez długi czas Shiereen uczyła jej walki sztyletem i tego jak tworzyć magiczną barierę przeciw zaklęciom.
         Zielonooka pouczyła ją aby zawsze miała przy sobie naszyjnik ze smokiem. A także powiedziała jej że gdy załatwi swoje sprawy to po nią przybędzie osobiście.
        - Czego chcesz za pomoc Achescie? - jednocześnie chciała poznać odpowiedz na to pytanie a także bała się go.
        - Nie martw się, nie chce twojej ofiary...Zerwij kwiat.
        - Ale mówi... - przeszkodziła jej kobieta
        - Zerwij go - jej ton nagle stał się zimny i nie znoszący sprzeciwu
        Raven zaczęła podchodzić do jednej z kolumn wokół której owijała się uschnięta roślina. Zerwała jeden z kwiatów. Miał on kolor zakrzepłej krwi. Na początku nie poczuła nic. Ból przyszedł dopiero kilka uderzeń serca później. Rozlewał się on po jej ciele od ręki w innych części ciała a gdy jad dotarł do serca, wszystko stało się ciemne.
        Obudziła się w swoim łóżku zlana potem. Oddychała szybko, jej serce biło w szaleńczym rytmie.
        Wyczuła że w ręku trzyma coś zimnego. Był to sztylet. Miał czarna klingę z czerwonym rubinem. Ostrze natomiast było niebieskie. Gdy bliżej przyjrzała się rubinowi stwierdziła że wygląda on jak oko. Miał on podłużny kształt a w jego środku była czarna plamka mająca być źrenica oka.


                                                                                                    ***


         Wróciła do swojego ciała. Miała nadziej że wilkołak dobrze spełni swoja rolę i nie pozwoli aby dziewczynie stała się krzywda. Wróciła w sama porę.
        - W końcu siostrzyczko. Myślałam że już o mnie zapomniałaś - powiedziała cicho, wstając. " Przedstawienie czas zacząć", pomyślała.
        Nie miała dostępu do magii. Ale nie wszystkie jej umiejętności były związane z magią. Jedną z nich była zdolność zmiany w smoka.
        Podeszła do szklanej klatki i przypomniała sobie słowa dyrektora Furiego " Jeżeli spróbujesz się wydostać. To te 4 ramiona puszczą klatkę i spadniesz 3000 metrów w dół" Z nadnaturalna dla człowieka  szybkością i siła wymierzyła cios w pancerne szkło które pękło. Wbiła pazury w podłogę, aby nie zadziałała siła grawitacji. I zaczęła się zmieniać. Nie miała wiele czasu, do zderzenia z ziemią. Przeżyłaby ale na pewno szybko by się po tym nie pozbierała.
        Czuła ból. Okropny ból, do którego przyzwyczaiła się poprzez kolejne przemiany. Jej kości łamały się, zmieniały położenie rozrywając mięśnie, tkanki. Całe jej ciało krzyczało z bólu. A jedyna oznaką tego że kobieta cierpiała była jedna samotna łza barwy szkarłatu która opadła na podłogę.
        W końcu przemiana była w fazie końcowej. Miała już postać smoka. Miała nadzieje że będzie mogła latać. Zebrała swoje siły i uderzyła ogonem w podłogę klatki, która mocno się wygięła. Ruch sprawiał ból, ale jeszcze kilka razy uderzyła ogonem w podłogę która odpadła.
        Nadal spadała tyle że nie była już w klatce. Zaczęła machać skrzydłami aby utrzymać wysokość. A kiedy wyrównała lot, zaczęła się wznosić z powrotem do Helikaliera, jak nazwał go kiedyś Fury.
        Jeden z silników był zniszczony a w środku miały miejsce kolejne eksplozje.
        Po chwili była już w środku. Dostanie się tam nie było większym problemem, wejść było pod dostatkiem. Będąc już wewnątrz wielkiego samolotu-bazy agencji S.H.I.E.L.D znów zmieniła się w swoją normalna postać. Wyglądała tak jak ukazała się Raven.
        Kobieta zaczęła przemierzać labirynt korytarzy, już wiedziała gdzie jest Amora i wiedziała także że i ona idzie jej na spotkanie, które zakończy się śmiercią jednej z nich. Nagle za rogu wyszły dwa demony. No tak, kto zrobi większy chaos niż demony.
       Jeden z nich był cały porośnięty zielona łuską i miał gadzi ogon. Drugi demon wyglądał jak człowiek tyle że miał rogi, pazury i kły. Żaden z nich nie miał  broni. No oczywiście poza tym co dała im matka natura.
       Napastnicy ruszyli, chcieli zaatakować ją z  dwóch stron. Ale jednego z nich powaliła zaklęciem. Jej magia już wróciła. I zajęła się drugim przypominającym krokodyla. magią przywołała miecz i przebiła nim brzuch potwora. Nim zdążyła do wyciągnąć, została zaatakowana przez drugiego. Wrzucił się on jej na plecy, powalając ją. Udało się jej go kopnąć na tyle mocno że odskoczył. Wstała i zbierając swoje siły popchnęła stwora na ścianę i zmusiła aby spojrzał jej w oczy. Znieruchomiał, jego twarz wykrzywił grymas wściekłością potem przerażenia. Shiereen odbierała mu jego siły witalne. Po chwili demona padł martwy na ziemię. Kobieta wyciągnęła ostrze w ciała i wytarła je o ubranie  demona leżącego pod ścianą.
        Idąc dalej korytarzami bazy napotykała ludzi, którzy biegli gdzieś. Jeśli nie atakowali jej ona również ich nie atakowała. Ale zabijała każdego napotkanego demona i odbierała mu siły witalne poprzez dotyk lub czasem ugryzienie, wypicie krwi. Zabijała szybko nie miała czasu ani energii na dłuższe zabawy ze swoimi ofiarami.
       W końcu spotkała Amorę. Od ich ostatniego strąciła w drugiej wojnie bogów, nie zmieniła się zbytnio. Tak jak Shiereen miała zielone oczy, ale była blondynką. Jej ubranie było całkowicie zielone. Od gorsetu, poprzez opięte spodnie po buty z wysokimi cholewkami. Ubranie nosiło kilka ciemnych plam krwi, ludzi których zabiła.
       - Miło cię znów widzieć siostrzyczko. Mam nadzieję że tym razem zostaniesz do końca naszego spotkanie, nie uciekniesz jak ostatnio - Shiereen mówiła to, jednocześnie próbując wedrzeć się do umysłu blondynki.
       - Zostanę do końca. Nie martw się - Amora również chciała wejść do umysłu siostry.
       Kobiety przez kilka chwil milczały, skupiając się na tym by utrzymać bariery własnego umysłu a jednocześnie przebić mentalne mury przeciwniczki. Amora zaatakowała jako pierwsza, ale Shiereen była na to przygotowana. Odparowała sztylet blondynki swoim. Po czym obie rozdzieliły się. Tym razem to Shiereen zaatakowała. Sfingowała cięcie z góry jednocześnie atakując drugim ostrzem, czego skutkiem było to że zraniła Amorę w ramię. Z rany automatycznie zaczęła płynąć krew. Amora nie mogła uleczyć rany ponieważ na sztylety były nałożone zaklęcia. Nagle cały samolot przechylił się ostro w lewo. Żadna z nich nie była na coś takiego przygotowana i obie wpadły na ścianę.
       - Może dokończymy naszą walkę na stałej ziemi?
       W odpowiedzi blondynka zniknęła pozostawiając po sobie zielona mgiełkę. Po jednym uderzeniu serca ona również przeniosła się w inne miejsce.
       Była to jakaś polana w środku lasu. Niebo było ciemne. Gwiazdy i księżyc zasłonięte były przez chmury. Powietrze było zimne i orzeźwiające.
       Kobiety kontynuowały walkę. Zarówno te fizyczna jak i mentalną. Wymieniały ciosy z szybkością i siłą niemożliwą dla większości demonów. Zadawały sobie niegroźne rany, ale żadna z nich nie mogła zranić drugiej poważnie...lub może tego nie chciała.
        Po jakimś czasie Shiereen skupiła się tylko i wyłącznie na walce. Nie czuła już bólu, ani żadnych emocji. Nie istniało nic oprócz niej i jej przeciwniczki...i ich ostrzy. Nagle Amora wykonała fałszywy ruch, na który tylko czekała. Odsłoniła klatkę piersiową, co Shiereen wykorzystała. Ostrze już lekko stępione, gładko weszło pomiędzy żebra i przebiło serce. Amora upadła na ziemię. Jej zielony gorset szybko nabierał ciemnego koloru.
       Shiereen szybko się opamiętała. Czuła ból zadanych jej ran i zmęczenie. Czuła krew wypływającą z jej ciała. Jej zapach.
       I czuła rozpacz. Amora była ostatnim członkiem jej rodziny. Ostatnim elementem jej ludzkiego życia, które bezpowrotnie utraciła.
       Po jej policzkach zaczęły płynąć krwawe łzy.
     





    Niech ktoś mi przypomni że mam nie składać obietnic.
     Dla urozmaicenia bloga chciałam napisać kilka creepypast ( po ludzku strasznych historii) jakoś związanych z sylwestrem. No właśnie chciałam. Napisałam jedna i stwierdziłam że to się do czytania nie nadaje. No i napisałam ten rozdział. Myślę że wybaczycie mi te creepypasty z tego względu że rozdział jest długi ( sama się zdziwiłam jak go skończyłam pisać). Mam jakieś dziwne przeczucie że narobiłam sporo powtórzeń ( specjalnie patrzyłam na te powtórzenia żeby ich nie było).
     Hhhmmmm... to chyba na tyle odnoście tego rozdziału...

      Życzę udanego sylwestra, gdziekolwiek byście nie byli. I szczęśliwego Nowego Roku. A trzecim klasom gimnazjalnym życzę dobrych wyników na teście ( nie wiem jak wam ale mi się to przyda)

     Ten rozdział specjalnie dedykuję Brutusowi - mojemu kotu :)


    P.S. ( Oto moja pierwsza creepypasta, dla chętnych)





    Klaudia sprawdziła swój wygląd w lustrze. Była ubrana w obcisłą, krótką, czerwoną sukienkę. na nogach miała trampki. W reku trzymała czarne sandały na wysokim obcasie.
  Miała mocny makijaż który podkreślał jej niebieskie oczy. Jasne włosy postanowiła rozpuścić.
  Z pewnością gdyby rodzice zobaczyli jej strój nie pozwoliliby jej nigdzie wyjść. Nawet gdyby ubrał się w dres nie pozwoliłby jej nigdzie wyjść, miała szlaban. Ale nie powstrzyma jej to przed pójście na imprezę. W końcu był to sylwester, nie mogła siedzieć w domu z rodzicami.
  Wiedziała że kiedy rodzice dowiedzą się że poszła na imprezę, będzie miała kłopoty. Ale nie obchodziło jej to.
  Na szczęście jej pokój znajdował się na parterze, wiec mogła swobodnie wymknąć się   przez okno. Czekała tylko na esemesa od Anki. Który nadszedł po kilku minutach.
   Dziewczyna założyła kurtkę i cicho wyszła na zewnątrz. Zadrżała ponieważ temperatura była minusowa. Ulice były oświetlone latarniami. Nie widziała nikogo na chodniku. Szła szybko chodnikiem. Na zakręcie czekał na nią czarny chewrolet, Anki. Klaudia wsiadła do środka.
    Koleżanka była ubrana w podobną krótką i obcisłą sukienkę co blondynka. Tyle że o innym kolorze i kroju.
   Impreza miała się odbyć w jakimś starym budynku parę kilometrów za miastem. Samochód minął znak mówiący o tym że wyjeżdżają z miasta. Teraz po obu stronach miały las północny. Nagle coś wyskoczyło na jezdnię.
   Dziewczyna skręciła gwałtownie kierownicą. Samochód wpadł w poślizg. Klaudia nie mogła nic zrobić. Zdążyła tylko pomyśleć o tym że zapięła pasy a uderzenie serca później samochód wpadł do rowu, dachem do dołu. Blondynka była przytomna. Czuła okropne ból głowy i całego ciała. Spojrzała w bok na Anie. Była nieprzytomna. Nie zapięła pasów, była ranna w głowę. Po jej twarzy spływała krew.
   Klaudia usłyszała cichy warkot, coś wskoczyło na podwozie samochodu. Usłyszała dźwięk giętego metalu, a potem kroki na śniegu.
   Po lesie rozszedł się nieludzki wrzask. Który ucichł tak nagle jak się rozpoczął.



      Artykuł prasowy z dnia 01.01.2014

       Wczorajszego wieczora osiemnastolatka Anna Jaworczyk i Klaudia Oleksak w drodze na nie legalną  imprezę  sylwestrową miały wypadek. Samochód najprawdopodobniej wpadł w poślizg na drodze i wjechał do rowu. Ciała nastolatek znaleziono kilkanaście metrów od samochodu. Były one rozszarpane i częściowo pożarte. Znaleziono również jeszcze kilka ciał w podobnym stanie w pobliżu budynku w którym odbywała się impreza sylwestrowa. Świadkowie twierdzą że widzieli ogromnego wilka poruszającego się na dwóch łapach...
     
    Co do tej Creepypasty : bez komentarza.
    

    To "opowiadanie" ( czytaj "coś") dedykuje Mrocznej-krainie90  Hhaahahahahahhaha

 


     Sztyletnica
 
     
       

5 komentarzy:

  1. hhahahhahahhahahahah. No cóż, dziękuję za dedykację. Opowiadanie to nie było za straszne, ale przecież to twoja pierwsza creypasta , nie można niczego strasznego wymagać. Co do rozdziału, jeszcze lepszy od poprzedniego. Zdecydowanie mniej błędów, jedyne powtórzenia, które mi przeszkodziły to : jakaś, jakiś, jakąś. Musisz uważać, żeby nie stosować tych słów zbyt często. Rozdział miał klimat, szczególnie rozmowa Shierieen i Raven. Nie wiem dziewczyno skąd bierzesz wene, ja cierpię na zanik mózgu , skoro nie mogę nic z siebie wydusić.
    Brutus jest szczęściarą. Ma taką wspaniałą ,, opiekunkę" haha jak ty.
    Szczęśliwego Nowego Roku ( PS! 18:30 ) :D , dobrych wyników na teście gimnazjalnym, dobrej buły hhahaha, więcej odpałów po krakersach i herbacie. I milce...
    Większej weny do pisania, żeby rozdziały napływały codziennie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Wiedziałam, że ten Derek jest wilkołakiem. W tym krótkim rękawku na takim zimnie było coś dziwnego :)
    Co do dodatku, to jest serio przerażający! Nie, nie w takim sensie :D - podobał mi się nawet.Chodzi mi o to, że naprawdę straszna ta historia, a chyba o to ci chodziło. Tylko mam dla ciebie taką małą wskazówkę: może zaczniesz pisać te historie w oddzielnych rozdziałach? Na innych blogach też widziałam takie 'coś' i zazwyczaj były to osobne rozdziały, opatrzone tytułem "miniaturka". To chyba tyle co do tego :)
    Wrócę jeszcze do rozdziału. Bardzo mi się spodobała historia rodziny Raven :). No i ta końcówka, jak Amora zginęła.. To było BARDZO poruszające. Widzę, że jesteś świetna w takich scenach :) Dużo weny do kolejnego rozdziału i w ogóle
    Angie
    tytankiwschodu.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz dziękuje.

      Mam zamiar stworzyć bloga na takie krótkie bardziej lub mniej przerażające historie. Ale najpierw to czego najbardziej nienawidzę:Szablon.
      Odkąd odkryłam szablonarnię to na każdego bloga muszę mieć szablon z szablonarni. A tym razem mam go zamiar zamówić.
      To nie było zbyt przerażające. No nie dla mnie. ( dziewczyny która śmieje się z horrorów, na serio. Ja się śmieje z głupoty bohaterów albo innych rzeczy jak jakość struj psychopaty czy z tego że wiem że krew jest sztuczna.)
      Gdybyś miała jakieś pytania odnośnie historii to możesz mi je zadawać na gg: ( 46872650) lub w wiadomości e-mail: marli40@wp.pl

      Na twojego bloga wejdę dziś wieczorem i na pewno zrewanżuje się za twoje komentarze. :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, ta straszna historia trochę mało straszna. Powinnaś wprowadzić więcej napięcia, wydłużyć trochę scenę przed tym jak zaatakowała ich bestia.

    OdpowiedzUsuń