wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 9

 Od nocy kiedy miała ten dziwny sen minęło kilka dni.Od tamtego czasu nie wiedziała ani Moniki ani Dereka. Oboje nie chodzili do szkoły.
 Następnego dnia Raven musiała iść do szkoły. Nienawidziła poniedziałków. Po pobycie w domu nie chciała wracać do szkoły. Nie chciała znów oglądać twarzy ludzi z szkoły. A poza tym w poniedziałki miała same znienawidzone przez siebie przedmioty.
      Odetchnęła z ulgą kiedy zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję. Wyszła ze szkoły i skierowała się na najbliższy przystanek autobusowy. Szła właśnie przez parking. Usłyszała swoje imię. Stanęła i odwróciła się. W jej stronę szedł Derek.
      Usłyszała głos kobiety ze swojego snu:"Wilkołak będzie cię chronił". Rozglądnęła się w poszukiwaniu kogoś kto mógł te słowa wypowiedzieć, ale nie zauważyła nikogo, oprócz chłopaka.
      Teraz przypomniała sobie że dziś znów nie było Dereka  w szkole. Więc co robił na szkolnym parkingu?
       - Cześć - teraz chłopak stał kilka kroków od niej.
       - Hej - odpowiedziała trochę niepewnie, czuła że tu coś jest nie tak - Czego chcesz? Spieszę się na autobus - ton nabrał pewności i stał się sarkastyczny.
        - Chciałem cię podwieźć do domu i przy okazji  z tobą porozmawiać.
        Chciała odmówić ale nie mogła. Ale po chwili zmieniła zdanie. Jak w transie podeszła do czarnej terenówki Dereka, otworzyła drzwi, usadowiła się na miejscu pasażera i zapięła pas.
        Chłopak także wsiadł. Wyjechał on na drogę kierując się w stronę jej domu.
        - O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytała
        - Chce żebyś mi wybaczyła - powiedział
        - Niby co...mam ci wybaczać? - dziewczyna czuła się dziwnie....kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi.
         - To - skręcił w jedna z uliczek.
        To nie była trasa prowadząca do jej domu. Postanowiła zacząć delikatnie. Jak nie podziała zacznie wrzeszczeć.
         - Derek...to nie jest droga do mojego domu.
         - Wiem - odpowiedział. Miał zaciśnięte szczęki a palce mocno zaciskał na kierownicy.
         - Stań.
         Żadnej odpowiedzi.
          - Stań do cholery!
         Nadal żadnej reakcji.
          Spróbowała otworzyć drzwi. Wyskoczenie z jadącego samochodu to nie najlepszy pomysł, ale zawsze jakiś. Drzwi oczywiście były zablokowane. Nie pozostało jej nic innego jak siedzieć i czekać...ale na co? Na to aż wymyśli jakiś genialny plan ucieczki czy może na to aż Derek zacznie się śmiać i powie że to był jakiś durny żart.
          Przez jakiś czas siedziała cicho.  Patrząc w okno, ani razu nie spojrzała na chłopaka. Wyjechali z miasteczka. Patrzyła na drzewa. Od zawsze lubiła patrzeć przez okno, nigdy nie wydawało się jej to nudne. Nawet trasa przejechana już po raz setny nie wydawała się nudna. Ale nie dziś. Widok drzew był nudny wręcz usypiający.
         Poczuła jakieś dziwne zimno przenikające jej ciało. Miało ono swoje centrum w żołądku i rozlewało się falami chłodu na całe ciało. Znałam to uczucie. I nigdy nie zwiastowało ono niczego dobrego.
        Nagle coś nią szarpnęło ją do przodu, na szczęście zapięła pasy.  Słyszała pisk opon samochodu. Wszystko działo się niezwykle powoli. Samochód przechylił się na lewa stronę, obrócił się kilka razy gubiąc części. Słyszała odgłos wyginającego się metalu, który ranił jej uszy. Próbowała krzyknąć albo się poruszyć ale z jakiegoś powodu nie mogła.
        W końcu samochód przestał koziołkować. Raven nawet nie wiedziała kiedy boczna szyba pękła obsypując ją szkłem które poraniło jej ramie, szyje, czuła także krew ściekająca po policzku. Bardzo dobrze czuła metaliczny zapach. Dobrze zapamiętała go z dnia kiedy znalazła swoją matkę w łazience zakrwawioną.
         Spojrzała na miejsce kierowcy. Było pokrwawione i  puste. Przednia szyba była wybita. A Derek nie zapiął pasów. Musiał wylecieć podczas koziołkowania samochodu. Pojazd stał obecnie na kołach. Musiała się wydostać z środka, w każdej chwili mógł nastąpić wybuch. I jakby za dotknięciem magicznej różdżki drzwi od strony pasażera otworzyły się.
        Raven przez chwile zastanawiała się czy powinna wyjść. Czuła że coś jest mocno nie tak . Ale postanowiła wyjść. Wszystko ją bolało. Ale uczucie zimna łagodziło ból. Powoli wyszła na zewnątrz. Musiała przytrzymać się tego co teraz przypominało tylko samochód.
        Usłyszała głos który ranił jej uszy prawie tak boleśnie jak dźwięk giętego metalu.
         - Nie jesteś tak potężna i niebezpieczna jak mi mówiono - wyjątkowo dużo jadu i sarkazmu włożyła w dwa słowa.
         Monika jak zawsze była ubrana w ciuchy od znanych projektantów. Raven czasem zastanawiała się dlaczego jej rodzina mieszka w takim małym miasteczku.
         Ubrana była w czarny strój. Jej twarz wykrzywiał uśmiech, który nie miał w sobie nic dobrego. Na dłoni Moniki zaczęła formować się czarna kula.
         Raven wiedziała że zaraz zostanie zaatakowana. Musi uciekać. Ale nie mogła się ruszyć. Z trudem utrzymywała się na nogach, przytrzymując się samochodu.
          Umrę. Pomyślała. Ta myśl nie zdawała się aż tak bardzo zła. Wszystko mogło się zakończyć tu i teraz. Już nie musiała cierpieć. Nie byłoby już żadnych problemów. Może spotkałaby się z matką.
          Chciała odejść, ale jednocześnie chciała żyć. Nie, nie chciała. Musiała żyć. Dla tych którzy na nia liczyli. Dla babci i dla...Shiereen.
          Raven odbiła się( to słowo pasuje?) od wraku. Ledwo trzymała się na nogach. Całe ciało ja bolało. Czuła się okropnie zmęczona.  Zmusiła się do tego aby utrzymać świadomość. Resztką sił przywołała zaklęcie obronne. Ciemna kula energii odbiła się od niewidzialnej bariery, która opadła kilka sekund później, kiedy dziewczyna zemdlała.
           Monika zebrała kolejną kule energii, którą miała zamiar cisnąć w nieprzytomną. Nagle poczuła ból w gardle, nie mogła zaczerpnąć powietrza. Przed nią stała kobieta ubrana w czarne skórzane ciuchy, które wyglądały jakby były nie z tej epoki. Do pasa miała przyczepiony sztylet. Jej prawa uzbrojona w pazury, pokryta łuskami ręka była zakrwawiona. Spojrzała na twarz kobiety. Była ona spokojna. Od całej jej postaci biła mroczna energia. Dotknęła swojego gardła, poczuła że jest ono głęboko przecięte. Włożyła dwa palce w dziurę, która powstała po tym jak ta kobieta rozplatała jej gardło. Upadła na ziemie, nadal trzymając się za gardło. Chciała wypowiedzieć jakieś zaklęcia uzdrawiające, ale w ustach miała krew i nadal nie mogła złapać oddechu.
           Ta kobieta stała kilka kroków od niej, widziała jej czarne skórzane kozaki. Najprawdopodobniej ja obserwowała.
           Rozpaczliwie potrzebowała tlenu. Miała ściśnięte płuca. Ale nie mogła złapać oddechu. W końcu. Czuła się senna. Postanowiła się jej poddać. Poddać się śmierci. Nie było sensu z nią walczyć. Zamykając oczy usłyszała odgłos końskich kopyt uderzających o asfalt. Już raz słyszała ten dźwięk. Nie mogła go pomylić z żadnym innym. Jej ostatnią myślą było " Z kąt tu koń?".

           Czuła suchość w ustach. Było jej strasznie gorąco. Otworzyła oczy i szybko wstała. Znajdowała się w...Piekle. Krzyknęła...a raczej chciała to zrobić...ale jej usta były zaszyte i wydostał się z nich tylko tłumiony wrzask. Rogaty demon z biczem, ociekającym krwią, do którego przyczepiły się kawałki mięsa, jego poprzedniej ofiary, patrzył na nią z wrednym uśmiechem.




           Nie mam coś weny i jest jak jest.
           Od dłuższego czasu chce napisać rozdział 1 na nowego bloga i się za to zabrać nie mogę. Mam już kawałek. Zawsze go czytam i...kompletna pustka nie wiem co napisać dalej. A coś szybko napisać muszę bo ten prolog to....

           Komentarze mile widziane.
           Jutro, albo w czwartek rozstrzygnie się to czy będę miała 2 na półrocze z angielskiego. Wszystko zależy od jednego sprawdzianu. Więc życzcie mi powodzenia. I możecie się za mnie pomodlić do Lokiego...ja się na pewno pomodlę.

          Rozdział dedykuje, Kubie Rozpruwaczowi z mojego snu....(dzięki niemu ta końcówka...i chce żeby przyśnił mi się jeszcze raz i mi powiedział za co mnie zamordował)

         Pozdro dla wszystkich.
         Sztyletnica

2 komentarze:

  1. "Od nocy kiedy miała ten dziwny sen minęło kilka dni.Od tamtego czasu nie wiedziała ani Moniki ani Dereka. Oboje nie chodzili do szkoły.
    Następnego dnia Raven musiała iść do szkoły. Nienawidziła poniedziałków. Po pobycie w domu nie chciała wracać do szkoły. Nie chciała znów oglądać twarzy ludzi z szkoły. A poza tym w poniedziałki miała same znienawidzone przez siebie przedmioty."

    szkoła x4 ~ trochę to daje po oczach. Ogólnie to mi się nawet podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak...powtórzenia. To mnie dobija.
      Dziękuje za zwrócenie uwagi.

      Usuń