wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 5

27.07.2015.
        Raven

       Siedziała słuchając wyjątkowo nudnego wykładu  nauczyciela fizyki. Wszystkie lekcje były nudne ale ta szczególnie. Niektórzy uczniowie podpierali głowy na rekach, inni siedzieli prawie leżąc na krzesłach a jeszcze inni nawet nie próbowali udawać ze słuchają i położyło głowy na ławkach.
         Nauczyciel odwrócił się do uczniów. Momentalnie wszyscy siedzieli prosto, zaciekle notując w zeszytach. Najwyraźniej usatysfakcjonowany, odwrócił się z powrotem do tablicy rysując na niej coraz dziwniej wyglądający rysunek.
         Raven nudziła się coraz bardziej, nie mogła powstrzymać już ziewania. Oczy same się jej zamykały. Spojrzała na zegarek do końca lekcji zostało jeszcze 25 minut. Czyli cała wieczność.
         Spytała nauczyciela czy może iść do łazienki. Została pouczona że ma nie szwendać się po szkole po czym mogła wyjść.
         Miała zamiar po prostu prostu wyjść na chwile z klasy, żeby tam nie zasnąć. W szkole był zamieszczony monitoring więc poszła prosto do najbliższej damskiej łazienki. Z a zakrętem znikała właśnie Monika, jedna z największych szkolnych suk. Dokuczała ona zazwyczaj pierwszoroczniakom.
          Dziewczyna weszła do łazienki. Było to wszechstronne pomieszczenie, do połowy wysokości ścian było obite kremowymi kafelkami a wyżej farba w tym samym kolorze. Po lewej zamocowanych było 5 umywalek z długim szerokim lustrem ciągnącym się wzdłuż całej ściany. Naprzeciwko znajdowały się kabiny.
          Uwagę dziewczyny przyciągnęła jakaś czerwona plama na jednej ze ścian. Podeszła bliżej i stwierdziła że to krew. Tak to zdecydowanie była krew, a w dodatku była świeża, nie zdążyła jeszcze zaschnąć.Cofnęła się.
    Jeszcze przez chwilę patrzyła na czerwoną ciecz na kafelku. Kiedy miała wracać do klasy usłyszała ciche jeknięcie. Odczekała kilka sekund, ale nie usłyszała niczego. "Pewnie jakaś dziewczyna się skaleczyła. A ja mam przesłyszenia z zmęczenia", pomyślała.
    Była to jej ostatnia lekcja i rzeczywiście była zmęczona. Jednak coś jej mówiło że nie wyobraziła sobie tego dźwięku. Postanowiła zajrzeć do kabin aby uświadomić sobie że nikogo tam nie ma.
    Zapukała do pierwszej kabiny. Nie słysząc odpowiedzi otworzyła drzwi, pusto. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy. Została jej ostatnia kabina. Zapukała nie słysząc odpowiedzi otworzyła drzwi. W środku pomiędzy sedesem a ścianą z nogami opartymi o ścianę siedziała jedna z dziewczyn z jej szkoły. Eve - tak się nazywała. Miała wiele ran na szyi, jej granatowa bluzka była prawie czarna. W prawej dłoni trzymała trókatny kawałek szkła, który był cały we krwi. Jej czarne, farbowane włosy były posklejane krwią. Twarz była blada.
    Raven cofnęła się. Poczuła że na coś natrafiła, to było zimne i twarde. Oparła się o to a ręką złapała jedną z umywalek, aby nie upasć. Ściana. Podpowiedział po kilku sekundach mózg. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła na miejscu dziewczyny z jej szkoły leżała jej mama. Wszystko, dosłownie wszystko było we krwi. Ściany, sufit i ona sama.
     Zamknęła je jeszcze raz, wzięła kilka głębokich wdechów, dla opanowania, jak nauczył ją psycholog. Gdy kiedyś, po śmierci matki miewała nagłe ataki płaczu. Gdy ponownie otworzyła oczy była już wyraźniej spokojniejsza. Wiedziała co ma robić, odbyła kurs pierwszej pomocy i często wyobrażała sobie scenę gdy znajduje mamę w łazience i ratuje ją zamiast uciekać. " Nie tym razem" -  pomyślała.
     Nawet nie wiedziała kiedy wzięła do ręki czarnego smoka którego nosiła na długim łańcuszku. Teraz puściła do i podeszła do rannej dziewczyny.
    " Najpierw sprawdź puls i czy osoba ranna jest przytomna". Podeszła do Eve . Przyłożyła dwa palce do nadgarstka dziewczyny. Lekko potrząsnęła farbowana szatynka. Żadnej reakcji. Dziewczyna miała na nadgarstku zawiązaną bandanę która Raven rozwiązała i przycisnęła do rany. Materiał szybko przesiąknął krwią. Druga ręka wyjęła telefon z kieszeni spodni i chciała zadzwonić na pogotowie ale komórka wyślizgnęła się jej z reki.
     Ktoś wszedł do łazienki, usłyszała trzask drzwi. Był to Derek. Przez kilka długich sekund patrzył się na szyje Eve, szeroko otwartymi oczami, które, Raven była tego pewna na ułamek sekundy zrobiły się bursztynowe. Z tego stanu wyrwał go krzyk Raven która kazała mu zadzwonić na pogotowie i sprowadzić pomoc. Chłopak wybiegł z pomieszczenia wyciągając telefon komórkowy.
     Już po chwili rola Raven się skończyła. Najpierw przybiegło kilku nauczycieli i pielęgniarka. Kilka minut później usłyszała wycie syren a po chwili ratownicy medyczni już byli przy rannej.
     Teraz dziewczyna siedziała w poczekalni przed gabinetem dyrektorki. Czuła się tak jakby coś przeskrobała. Nie była sama Przed gabinetem czekał również Derek. Był ubrany w swoja tradycyjna czerń. Nikt nic nie mówił, co jej pasowało.
     Nie wiedziała po co kazali im tu siedzieć. W oddali usłyszała stukanie obcasów.




                                                       
                                                                                         ***
    27.07.2015
   Shiereen

     Siedziała zamknięta w celi. Było to pojedyńcze pomieszczenie w kształcie sześciokąta. Miało ono biały sufit i podłogę. Ściany stanowiły szyby wykonane z mocnego materiału. Klatka  była przytrzymywana przez 4 ramiona które miały puścić klatkę, 3000 tysiące metrów dół, gdy tylko spróbuje się wydostać.
      Siedziała oparta o ścianę klatki. Nogi położyła wygodnie na zimnej podłodze. Jej ubranie było brudne i poszarpane. Sama czuła się także niezbyt dobrze. Rany się zagoiły, nie potrzebowała do tego magii. Ale czuła się dziwnie nie czując obecności magicznej aury która otaczała ją od zawsze.
    Coś blokowało jej magię. Nie było to żadne zaklęcie. W ogóle nie czuła obecności magii, ani w sobie ani wokół siebie. To było naprawdę dziwne uczucie, jakby brakowało jej jakiejś części jej samej.
    Naprzeciw niej, za szyba pancerną stał Thor. Jak zawsze miał na sobie zbroje, ale teraz nie nosił czerwonego płaszcza. W ręku trzymał swój nieodłączny, młot Mijolnir.
       Bóg piorunów właśnie skończył odpowiadać na jej kolejne pytanie.
       Większość ludzi nie wiedziała o istnieniu demonów i półdemonów. Ale rząd tak. Jednak nie podejmował żadnych działań aby je zwalczać, przynajmniej na razie.
    Z wypowiedzi boga piorunów dowiedziała się również tego dlaczego Thor przebywa na Ziemi. Loki - młodszy adoptowany syn Odyna, uknuł spisek który miał na celu wejście na tron Asgardu. Bóg kłamstw namówił swojego przyrodniego brata na atak na mieszkańców Jotynhemu( zakładka), co było równoznaczne z wszczęciem wojny. Thor musiał ponieść kare za swój występek. Został skazany na wygnanie z Asgardu na Ziemię i odebranie boskiej mocy. Późniejszym skutkiem planów boga kłamstw, było uśpienie Odyna i zamordowanie go. Bóg piorunów w porę odkrył plany Lokiego. Odzyskał swoją moc po czym wrócił do Asgardu aby ratować ojca. W czasie walki z przyrodnim bratem Loki spadł w otchłań kosmosu. I ślad po nim zaginął, uznano go za umarłego. Jakiś czas później okazało się że Kłamca żyje i w dodatku chce zniszczyć Ziemię. Do walki z Lokim powołano grupę Avengers - 6 ludzi o nadnaturalnych zdolnościach. Armia  Chitauri(zakładka) została pokonana a sam bóg odeskortowany do Asgardu gdzie został zamknięty w wiezieniu.
     - Hm... - zamyśliła się na chwilę kobieta -  Czyli myśleliście że Loki lub coś innego chce was zaatakować? Dlatego mnie zaatakowaliście?
     - Tak. Nikt nie chce aby powturzylo się to co 2 Midgardzkie lata temu. Zgineło wtedy wielu ludzi.... - wypowiedź boga przerwała
     - Dlaczego nie czuje magii?
     - Wszczepiono ci małe urządzenie które nie pozwala na skupienie się twojej magii - wyjaśnił jej blądyn - skoro ja odpowiedziałem na twoje pytania to teraz ty powinnaś odpowiedzieć na moje.
      - To uczciwy układ. - stwierdziła kiwając lekko głową.
      - Dlaczego przybyłaś do Midgardu? -
       Spodziewała się tego pytania. I nie sadziła aby Thora interesowała jej odpowiedz.
        - Niech zgadnę facet w czerni wie że nie będę z nim rozmawiała więc wysłał ciebie abyś dowiedział się w jaki szatański sposób chce zniszczyć Ziemie?
        - Nie. Chciałem cię spytać o to osobiście - powiedział człowiek który stanął właśnie obok Thora.
       Miał on ciemna skórę. Jego lewe oko było zasłonięte przez opaskę. Drugie brązowe patrzyło na nia podejżliwie. Ubrany był w cały na czarno. Pod jego płaszczem na pewno miał ukryta broń.
        - Thorze może przedstawisz nas sobie -zaproponowała kobieta
         Bóg piorunów przez chwile milczał, po czym przedstawił ich sobie.
         - Shiereen poznaj proszę dyrektora Nicka Furriego, dyrektorze poznaj Shiereen.
         - Po co przybyłaś na Ziemię? - spytał Nick.
         " Milutki" - stwierdziła Shiereen - " Nie owija w bawełnę i pewnie łatwo się nie poddaje...to może być bardzo ciekawa rozmowa". Uśmiechnęła się zarówno w duchu jak i w rzeczywistości.
         
       


 Bez komentarza

1 komentarz:

  1. Bardzo ładny wpis, ma taki tajemniczy i pełny grozy nastrój :). Błędów oczywiście żadnych nie widziałam, ale trochę pogubiłam, kto kiedy mówił. Acha, Loki to jakiś gostek knujący intrygę przejęcia tronu, wiem już kim jest :) Chyba przeczytam zakładkę z postaciami, bo te poboczne postacie rzeczywiście chyba mi się mieszają :).
    tytankiwschodu.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń