wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 11

List nie był długi.
 
      Droga Raven
      Mam nadzieję że z wszystko z Tobą w porządku.
      Jesteś w niebezpieczeństwie. Czarownica nie żyje. Ale nie oznacza to że zagrożenie minęło. Niestety sama nie mogę Cię chronić. Mam nadzieję że wilkołak wykaże się większą ostrożnością. Będzie Cie on chronił do czasu kiedy zabiorę Cię w bezpieczne miejsce. Do tego czasu chciałabym abyś nie opuszczała domu. Podczas mojej ostatniej wizyty, w domu twojej babki, nałożyłam na niego zaklęcia. Chciałabym także byś przeczytała książkę, w której znalazłaś ten list. To historia pewnej starej cywilizacji.
      Na pewno masz wiele pytań. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
      Do zobaczenia.
                                                                                         Shiereen

      Dziewczyna przeczytała tekst kilka razy. Nie wiedziała co myśleć. Pokazała list babci. Jak się okazało. Shiereen rozmawiała z babcią Black. Ale staruszka nie wiedziała więcej niż Raven. I wyglądało na to iż ślepo wierzy w to że ich rodzina jest coś winna niejakiej Shiereen, która setki, jeśli nie tysiące lat temu pomogła jakiejś kobiecie. Która może nawet nie była ich przodkinią.
      Raven podejrzewała to czy ta Shiereen nie opętała jej babci. Wiedziała że demony są potężne. Ale czego demon chciałby od jej rodziny i od niej.
      Dziewczyna zastanawiała się nad tym. W książkach które czytała bohaterowi często, nagle dowiadywały się z mają jakieś nadnaturalne moce i zazwyczaj przy ich użyciu mieli uratować świat. Czuła się jak jedna z takich bohaterek.
       W końcu miała dosyć tych rozmyślań. Położyła się w łóżku czytając nadal "Rose madder".  Zostało jej jeszcze kilkadziesiąt stron książki i chciała je przeczytać jeszcze dziś.
     
                                                           ***

       Dziewczyna obudziła się na zimnej, kamiennej podłodze. Wstała powoli i rozmasowała sobie ramiona. Ubrana była w swoją pidżamę, a w budynku w którym się znajdowała było lodowato.
       Dopiero teraz sobie uświadomiła że to na pewno nie jest jej pokój. Więc pewnie śniła.
      - Masz racje Raven. To twój sen - znała ten głos, pamiętała go i się go bała.
     Nie mogła zlokalizować kobiety która wypowiedziała te słowa. Tam gdzie się znajdowała było tak ciemno że nie widziała nic, nawet własnej wyciągniętej reki. Nawet kiedy skupiała wzrok tam gdzie powinna widzieć swoją dłoń.
    Dodatkową przeszkodą w zlokalizowaniu źródła głosu było to że odbijał się on od ścian. Dzięki temu mogła stwierdzić że znajdowała się w dużym pomieszczeniu.
     Nagle w pomieszczeniu zrobiło się bardzo jasno. Raven musiała zasłonić oczy przed rażącym światłem. Po chwili jej oczy przyzwyczaiły się do panującej jasności.
     Znajdowała się w tej samej świątyni, o której śniła podczas ostatniej wizyty Shiereen w jej śnie. Było to jej wyobrażenie świątyni Byka z książki " Rose madder".
      Ściany, podłoga oraz kolumny były nadgryzione zębem czasu. Kamień z którego wykonana była świątynia miał kolor ciemnego piasku. Z szczelin w podłodze wyrastały rośliny które wyglądały na uschnięte, ale mimo to ich kwiaty były żywe. Rośliny pięły się po ścianach i kolumnach.
      Dziewczyna rozglądała się ale nigdzie nie wiedziała Shiereen.  Czuła niepokój, a raczej strach. Te uczucie nie towarzyszyło jej ostatniej wizycie tu.
      Chciała się jak najszybciej wydostać z świątyni a najlepiej ze snu. Wyciągnęła rękę w stronę najbliższej kolumny, po której owijały się dziwne rośliny. Ostatnim razem gdy tylko ich dotknęła, obudziła się. Miała nadzieje że tym razem będzie podobnie.
       - Myślałam że będziesz chciała ze mną porozmawiać - powiedział kobiecy głos za moimi plecami, był spokojny  - To twój sen, ale to ja go kontroluje - dodała kobieta
       Roślina oddalona zaledwie kilka centymetrów od ręki dziewczyny zmieniła się w piasek i opadła na podłogę. Raven odwróciła się.
      Shiereen wyglądała tak jak poprzednio. Kobieta o bladej skórze. Ubrana w obcisłe ciuchy nie z tej epoki. Z czarnymi skrzydłami na plecach, pazurami, skośnymi jak u węża oczami i łuskami, które występowały w niektórych miejscach na jej ciele.
       - Wiem jakie pytania chcesz zadać ale wolałabym je usłyszeć od ciebie.
      Chciała uciekać. Jej umysł kazał jej jak najszybciej opuścić sen. Nie tylko z powodu przeraźliwego zimna. Nie potrafiła wyjaśnić z kąt to wiedziała. Ale miała pewność że w tym pomieszczeniu jest coś złego. Jakaś mroczna istota. Ale przecież w świątyni był tylko ona i Shierern. W książce Stephena Kinga " złą istotą" mogłaby być Rose Madder lub Byk.
        Dziewczyna rozglądnęła się w poszukiwaniu drzwi które miałyby prowadzić do labiryntu Minotaura.Nie nie znalazła ich.W środku były tylko ona i Shiereen.
        "Jak Rose Real i Rose Madder", pomyślała dziewczyna. I nagle zrozumiała. To Shiereen była tą złą istota przed którą coś kazało jej uciekać. To od kobiety  biła mroczna aura i zimno. Nie czuła tego podczas ostatniej wizyty anielicy w jej śnie. Coś było nie tak...Coś było nie tak z Shiereen. Ona była szalona.
        Raven oblizała suche wargi i zadała pierwsze pytanie na jakie chciała uzyskać odpowiedz. Miała nadzieje że kobieta wypuści ja jak najszybciej.
       - Czego ode mnie chcesz?
       - Zapłaty za przysługę - odpowiedziała kobieta.
       Dziewczyna przypomniała sobie słowa Rose Madder " Ja zawsze odpłacam".
       - Dlaczego ja? Dlaczego nie inną osoba z mojej rodziny?
       - Ty, ponieważ jesteś jej duplikatem. Czekałam na ciebie przez wiele setek lat.
      - Czyli jestem kopią?  - dziewczyna nic z tego nie rozumiała.
      - Mhm. Światem rządzą prawa natury. Z góry zostało zaplanowane kiedy każda istota się rodzi i kiedy umiera. Czasem ktoś ingeruje w te prawa. Wtedy równowaga zostaje zachwiana, a natura dąży do tego aby została ona ponownie zrównoważona... Urodziłam się jako istota nieśmiertelna...chociaż tak naprawdę to nikt nie może być nieśmiertelny. Po prostu niektórych trudniej zabić niż innych. Wracając do tematu. Urodziłam się nieśmiertelna i  powinnam była umrzeć jeszcze za czasów panowania faraonów. Moja siostra rzuciła na mnie klątwę. Część mojej duszy pozostaje na ziemi a część jest uwieziona w zaświatach. Nie jestem do końca żywa ani do końca martwa. Jak mówiłam świat dąży do równowagi. Od czasu kiedy powinnam była umrzeć, natura tworzy moje śmiertelne duplikaty, a ty jesteś najsilniejszą z nich wszystkich.
        Raven słuchała uważnie każdego słowa kobiety i próbowała wszystko zrozumieć.
        -  Do czego jestem ci potrzebna?
        - Wszystko w swoim czasie...Dziękuje ci.
        - Za co?
       - Pomogłaś mi odzyskać równowagę.
       Nastolatka zauważyła że powietrze nie jest już takie zimne, a przyjemnie ciepłe i napełnione przyjemna wonią kwiatów.
       - Do zobaczenie Raven - powiedziała Shiereen posyłając jej ciepły uśmiech.
       Na ziemie zaczęły sypać się małe kawałki kamienia i pył. Pęknięcia w ścianach i podłodze pogłębiały się. Cały budynek zaczął się zawalać. Ale Raven czuła tylko spokój i patrzyła na czarną anielicę i mogłaby przysiądź że czarne skrzydła w niektórych miejscach miały śnieżnobiałe pióra.


      Polecam książkę " Rose madder" Stephena Kinga. Jest po prostu zajebista.

      Dedykacja dla Mk.

     Założyłam nowego bloga. Ale będzie on inny niż te które pisałam do tej pory. Będzie miał bardziej pamiętnikowy charakter. Ale będę tam też publikowała krótkie historie z gatunków horror i fantasy. Jest tylko jeden problem. Jest on otwarty tylko dla niektórych czytelników. Jeżeli chcesz zostać czytelnikiem mojego nowego bloga proszę o podanie mi twojego adresu gmail. Adresy można wysyłać mi na mój e-mail marli40@wp.pl   lub   na gg 46872650. Każdy czytelnik zostanie przyjęty.

      Komentarze mile widziane.

      Pozdrawiam
      Sztyletnica
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz