sobota, 14 lutego 2015

Ochłap cz.8.

     Pracownia/ Laboratorium Nemain, Providence, Ziemia


     Rebeka stanęła jak wryta. Nie miała pojęcia co dziewczyna mogła robić w tym pomieszczeniu. Tylko ona mogła ją badać, tak zarządził Zarząd Providence. Jednak szybko przekonała się że w pomieszczeniu znajduje się tylko Nemain. Wzięła także pod uwagę kilka szczurów i królików. Niektóre z nich znajdowały się w klatkach a reszta poza nimi. Te będące poza nie dawały oznak życia.
     Pomieszczenie było bardzo zagracone. Stało w nim kilka stołów i stoliczków. Na każdym z nich coś się znajdowało. Luźne kartki, otwarte bądź zamknięte książki, klatki ze zwierzętami. Na jednym z chromowanych stoliczków znalazły się różnego rodzaju przyrządy służące do przeprowadzenia operacji, „bądź sekcji zwłok” – pomyślała  widząc metalowy stół nakryty prześcieradłem, które nosiło kilka rdzawych plam. Nic się pod nim nie znajdowało, przynajmniej na razie. Stoły były także zaśmiecone wysokimi kubkami z przykrywką, zużytymi strzykawkami, pustymi workami po krwi i wieloma innymi śmieciami.
     - Dzień dobry – powiedziała Nemain wsadzając rękę do klatki z szczurami. Zwierzęta wpadły w panikę. Wszystkie cofały się pod ścianki, wchodząc jeden na drugiego. Byle dalej od ręki. Zręcznie zabrała ona jednego. Białego osobnika z brązową plamą na grzbiecie. Zwierze popiskiwało i próbowało się jej wyrwać, a nawet ugryzło ją.
     Dziewczyna nie zważając na to przeniosła go do jednej z pustych klatek. Spojrzała na Rebekę, ludzkimi niebieskimi oczami.
     Kobieta dziękowała jej w duchu za to że nie miały one czerwonej barwy. Bała się że gdyby miałyby one ten kolor zaczęłaby krzyczeć.
      Przyglądała się jej przez kilka sekund bez słowa, przechyliła przy tym głowę jak nasłuchujący pies, po czym wróciła do przerwanego zajęcia. Stanęła tyłem do dziewczyny, aby po chwili wrzucić coś do klatki. Dopiero wtedy się odezwała.
     - Wszystko w porządku doktor Holiday? – w jej słowach słychać było zaciekawienie.
     - Tak – chyba tylko cudem głos się nie załamał
     Kobieta miała wrażenie że oczy dziewczyny wwiercają się w jej myśli, penetrują je i poznają każdy jej sekret.
     - Jesteś pewna?
     - Nie.
     Nemain mrugnęła, z jakiegoś powodu wydało się jej to znaczące. Wtedy uświadomiła sobie że dziewczyna niemal nigdy nie mruga. Znów przechyliła głowę, intensywnie się w nią wpatrując, po czym  odwróciła się tyłem do niej, wzięła coś z blatu i wlała coś do pojemnika z wodą dla zwierzęcia.
     Dziewczyna nie spytała co trapi Rebekę, ale zadała jej inne pytanie.
     - Co cię tu sprowadza? – Nie patrzyła na nią, ale na szczura.
     Doktor Holiday poczuła chwilowy ból głowy, który ustąpił tak nagle jak się pojawił. Było to uczucie podobne do tego jakby ktoś nacisnął na jej skronie, tyle że od wewnątrz.
     Nie odpowiedziała na pytanie dziewczyny, sama nie wiedziała po co tu przyszła. Od pewnego agenta dowiedziała się ze dziewczyna przebywa w tym nieużywanym wcześniej laboratorium. Należało ono do doktor Fella, który przeprowadzał niekonwencjonalne zabiegi na mutantach E.V.O.  Rebeka była jego asystentką, po tym jak został wyrzucony za nielegalne eksperymenty, zajęła jego miejsce czołowego naukowca Providence.
     - Nie wiem – powiedziała, nie patrząc jej w oczy. Ciągle czuła na sobie wzrok dziewczyny.  – A co ty tu robisz? – zapytała, była szczerze ciekawa.
     - Syntetyzuje krew. – odpowiedziała jakby była to najzwyklejsza rzecz pod słońcem. – chociaż wasz poziom zaawansowania technologicznego jest w dalszym ciągu dla mnie problemem.
     Kobietę zamurowało. Czyżby Nemain była geniuszem?
     - To żart? – spytała, nie chciała tego powiedzieć, słowa wyszły z jej ust bez jej ingerencji.
     Nastolatka zmrużyła oczy, oprócz tego na jej twarzy nie drgnął najmniejszy mięsień.
     - Nie. – odpowiedziała, pozornie spokojnie, ale w jej głosie słychać było groźna nutę – Nie jestem głupia doktor Holiday. Nie mówię tu tylko o inteligencji. Posiadam 15 tytułów doktoranckich z różnych dziedzin.
     - To… To niemożliwe. Jesteś zbyt młoda. – zaprzeczała, lecz jednocześnie wierzyła jej. Coś kazało jej wierzyć. Nemain nie kłamała, tak się jej przynajmniej wydawało, ona nigdy nie kłamała.
     - Niech nie zmyli cię mój zewnętrzny wygląd. Wyglądam tak od czwartego roku życia, a jestem starsza od ciebie.
    - Ma to związek z tym co ci zrobiono?
   - Między innymi. Nanogeny sprawiają że moje ciało starzeje się wolniej niż ludzkie, czy organizm mutanta. Jednocześnie, dzięki temu że jestem meta morfem, potrafię odczytywać wszystkie informacje zawarte w kodzie genetycznym danego organizmu zwierzęcego i go odtworzyć.
    - Czyli skopiowałaś czyjś wygląd?
    - Tak.
   - Co się stało z tamtą dziewczyną?
   - Nie żyje. Ktoś mógłby się zdziwić widząc dwie identyczne osoby… Nawet bliźniaki jednojajowe różnią się od siebie.
   Wyjęła z klatki szczura, który nie poruszał się. Jego łeb i ogon smętnie zwisały z dłoni Nemain. Zręcznie ominęła kilka stołów i położyła zwierze na metalowej tacy. W jego ciało wbiła igłę ze sporym pojemniczkiem, który powoli napełniła ciemną gęstą krwią. Większą część płynu wylała do zlewu, a braki uzupełniła cieczą tej samej barwy z przygotowanej wcześniej probówki, po czym wstrzyknęła to szczurowi.  Ponownie umieściła go w klatce.
    - Powiedziałaś że syntetyzujesz krew – zaczęła Rebeka, chociaż sama nie wiedziała czego spodziewa się od dziewczyny.
    - Tak. Nie chce na nowo zarazić się nanitami. Na razie przyjmuje krew oczyszczoną z nanitów, ale ludzka krew… nie jest zbyt odpowiednia dla mnie. Moja grupa krwi ma odczynnik C, który niszczy odczynniki innych grup. Mogę przyjmować ludzką krew, ale wolę te syntetyczną, komórki żyją dłużej, a ja nie muszę jej przyjmować tak często jak ludzkiej.
    Kobieta była oszołomiona. Nemain mówiła o wielkim odkryciu na skale światową, jak o czymś zwyczajnym i codziennym. Kompletnie obojętnie.
    - To mogłoby uratować wielu ludzi z rzadkimi grupami krwi.
    - Chce zsyntetyzować swoją grupę krwi, chociaż wiem jak wielkim krokiem na przód byłoby zrobienie tego samego z krwią ludzką. Jednakże jestem egoistką, nie obchodzi mnie ilu ludzi mogłoby to uratować. Nie zależy mi także na sławie, bogactwie czy pieniądzach  ani rozgłosie, a od tego z pewnością nie mogłabym się wymigać. Na pewno nie uniknęłabym także zainteresowania waszego rządu, co nie jest mi na rękę.



     Jakiś czas później, Pracownia/ Laboratorium, Providence, Ziemia


      - Ludzie wykorzystują około 10 % potencjału mózgu. – powiedziała dziewczyna.
      - To nieprawda. Ta teoria została dawno obalona. – żachnęła się Rebeka – Ludzie wykorzystują cały potencjał mózgu. Gdybyśmy wykorzystywali tylko 10 % bylibyśmy na poziomie inteligencji pawiana, a większość uszkodzeń mózgu nie powodowałaby żadnych zmian w organizmie człowieka.
      Nemain patrzyła na nią spokojnie, czekała aż przestanie mówić.
      - Wiem że trudno jest ci to zrozumieć. Mój świat jest inny niż ten i w jakimś stopniu rozumiem twoje oburzenie. Podważam wasze badania, tezy i teorię. Wprowadzam zamęt. W przyszłości pewnie sami dojdziecie do tego co dla mnie jest jasne i oczywiste.
     - Przepraszam , nie chciałam cię obrazić. Możesz kontynuować.
     - Na pewno?
     - Tak.
     - Dobrze więc. Na razie nie poczyniliście zbyt wielkich postępów w kierunku poznania mózgu. Do odkrycia istnienia mutantów naukowcy przyjęli waszą teorię. Jednak doszukując się powodu dla którego mutanty posiadają swoje zdolności, znaleźli kilka niewielkich obszarów  mózgu, które u ludzi są nieaktywne, natomiast u mutantów tak. Zauważono także że komórki mózgowe mutantów szybciej się mnożą. Po latach badań stworzono nową teorię mówiącą o potencjale mózgu. Ludzie wykorzystują 10%, mutanty od 15% do 18%. Ja około 40, a dokładniej od 35 do 37%.
     - Jeśli ta teoria byłaby prawdziwa. Jak udało ci się uzyskać dostęp do tak dużych pokładów potencjału mózgu?
     - Każdy mutant ma aktywowana małą część mózgu, która jest jedną z kilkunastu, rozsianych po całym mózgu, trudno je wykryć. Szybko obumierają po zatrzymaniu akcji serca. Większość mutantów ma oboje ludzkich rodziców i często ludzkie rodzeństwo. Z związku człowieka i mutanta też zazwyczaj rodzą się ludzkie dzieci. Jeszcze nie odkryto co pobudza u płodów te małe obszary mózgu, odpowiedzialne za nietypowe zdolności. Oboje moich rodziców było mutantami, jak zapewne pamiętasz niewiele dzieci z takiego związku rodzi się żywe, reszta zazwyczaj jest zbyt chora lub niedorozwinięta aby przeżyć dłużej niż trzy lata. Jak się okazało większość z nich miała aktywne dwa małe obszary mózgu, a ich potencjał mózgu wynosił ponad 20 %. W niektórych przypadkach wykryto  że zwiększa się on o kilka procent. Mój potencjał mózgu również się zwiększał, natomiast liczba nowych komórek na sekundę pozostawała ta sama. To mnie zabijało, moje ciało i umysł nie były do tego przystosowane. Naukowcy postanowili wskrzesić projekt nanogenów i wszczepili mi je.  Zmienili moje DNA. Poprawili naturę i stworzyli swoje dzieło, swojego pięknego potwora.
      Rebeka potrzebowała chwil na przemyślenie tego wszystkiego. W tym czasie Nemain wyjęła z klatki szczura, którego ponownie ułożyła na chromowanej tacy, gdzie wcześniej pobierała a następnie wstrzykiwała mu krew. Podsunęła sobie mały stoliczek z narzędziami do sekcji i jednym zręcznym ruchem rozpłatała szczura od pyszczka po ogon. Nie założyła wcześniej rękawiczek ochronnych.
      - To dziewiąty – powiedziała kobiecie która zbliżyła się zainteresowana.
     Płyn który wylewał się z ciała razem z wnętrznościami, które dziewczyna wyjmowała śmierdział. Nemain  włożyła dwa kciuki w ciało i otworzyła je szeroko prezentując Rebece czarne wnętrze szczura. Rozkład postępował bardzo szybko. Przykry zapach nasilił się.
      - Nigdy specjalnie nie zainteresowałam się tym jak syntetyzować krew. Teraz tego żałuje. Mogę siedzieć nieruchomo godzinami lub śledzić ofiarę dniami, ale kompletnie nie mam cierpliwości do tych kolejnych nieudanych prób.  -  westchnęła -  Jeśli pozwolisz, chciałabym zostać sama i popracować nad tym  – powiedziała wskazując zdechłe zwierze.
      - Mogę zadać ci pytanie?
     - Tak.
     - Czy byłaś w moim pokoju w skrzydle szpitalnym? – głos miała niepewny.
     - Nie – odpowiedz była krótka i jasna.
    Na twarzy dziewczyny nie drgnął żaden mięsień. Jednak nie był to wystarczający dowód dla Rebeki. Mogła kłamać, w ukrywaniu emocji była równie dobra co Szósty, jeśli nie lepsza. Kobieta czasem zastanawiała się czy ona w ogóle ma uczucia. Była ona niezwykle skryta, obszernie odpowiadała na pytania nie dotyczące jej, na te odpowiadała ogólnikami lub półprawdami albo wcale.
     Sprawdziła już nagrania z kamer. Ktoś mógłby powiedzieć że ma paranorię. Może miała. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo zależy jej na odpowiedzi na pytanie czy istota, którą widziała była prawdziwa czy nie. Nagrania nie było.  Taśma przeskakiwała nagle z godziny 16: 32 na 23:48. Na nagraniach z korytarzy  nikt nie wchodził do jej pokoju w tych godzinach.
     Skierowała się do laboratorium. Omdlenie zostało wyjaśnione przepracowaniem. Tylko kilka osób wiedziało co zdarzyło się tak naprawdę. Dano jej tydzień urlopu, a na jej konto bankowe wpłynęła znaczna ilość pieniędzy. Nie potrzebowała wolnego, nie trzeba było także płacić za jej milczenie, ale nie oponowała. Podejrzewała że ktoś wpłynął na decyzje Białego lub Zarządu.
     Przez dwa dni nie pracowała. Była to nawet miła odskocznia, od codzienności, ale kiedy nie miała czym zająć umysłu, wracała myślami do humanoidalnej postaci, której ciało składało się z dziwnej czarnej masy i która posiadała sześcioro oczu o czerwonych tęczówkach. Odtwarzała wciąż na nowo scenę jaka miała miejsce w jednym z pokoi szpitalnych, lub tylko w jej głowie. Dzięki pracy zapominała o tym.


      Około kwadransu później, Laboratorium Doktor Rebeki Holiday, Providence, Ziemia

      Wprowadzała wyniki badań do komputera, kiedy ten nagle zgasł, podobnie jak oświetlenie i wszystkie inne urządzenia elektryczne w całym Providence.  Rebeka znalazła się w kompletnej ciemności. Dopiero po chwili dotarło do niej co się stało, wysiadł prąd. Pracowała w agencji od sześciu lat i nic takiego nigdy nie miało miejsca.  Nie mogło mieć, zbyt wiele zabezpieczeń wykorzystywało prąd do swojego działania. W razie awarii komputer główny natychmiast powinien uruchomić awaryjne zasilanie, jednak tak się nie stało.
      Kobieta odliczała kolejne sekundy w kompletnej ciemności. Strach spowodował że poczuła ucisk w żołądku. Bała się że zobaczy ponownie te istotę. Zaczęła głęboko oddychać dla uspokojenia. Nie miało sensu iść do drzwi, one również były otwierane elektrycznie i nie istniało żadne zabezpieczenie na wypadek awarii prądu nie przewidziano tego że system awaryjny się nie uruchomi.
      Co mogło się stać? To nie możliwe aby dodatkowe zasilanie miało usterkę. Istniały specjalne przepisy, dla obiektów w których przebywały niebezpieczne stworzenia jak E.V.O. Musiano co jakiś czas sprawdzać czy wszystko zadziała w podobnym przypadku. Czyżby była to wina ludzi? Kogoś z zewnątrz lub wewnątrz? Nie rozumiałabym kto chciałaby to zrobić i po co. Jedyna korzyścią mogłoby być zwolnienie Białego Rycerza, który z pewnością zostanie obarczony odpowiedzialnością za to i dyscyplinarnie zwolniony ze stanowiska.
       Lampy nagle zapaliły się. Kobieta musiała zmrużyć powieki, kiedy ostre światło zaatakowało jej oczy. Usłyszała wiele par biegnących stóp za drzwiami. Usterka mogła zostać naprawiona, lub restartowano komputer główny. Nie zmieniało to jednak faktu że przez kilka minut klatki w których znajdowały się E.V.O były niezabezpieczone i niektóre z nich mogły z nich uciec.




      Musze to przyznać, mam niezłe tempo pisania ostatnio.
      Mamy dziś święto walenia w tynki, przyznać się ile metrów kwadratowych tynku rozwaliliście? ( nie uznaje takiego święta jak walentynki, może dlatego że jestem singlem i napisze że dobrze mi z tym)
      W poniedziałek do szkoły... więc.nie spodziewajcie się szybko nowego posta. 
      Komentować, komentować i KOMENTOWAĆ ludzie. Pokażcie że te 20 kilka osób, które czyta Ochłapa, naprawdę tu jest i mnie wspiera.


     Sztyletnica z Selki

2 komentarze:

  1. Cóż, ja zamiast walić tynki siedziałam i oglądałam 'Mentaliste' stąd m.in. komentuję dopiero teraz.
    Rozdział - jak zwykle super. I teraz zaczęłam się zastanawiać czy to wielookie - fajne - coś jest Nemain czy nie... Cóż, szkoda, że nowy post nie będzie szybko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyjemy zobaczymy. Szkoła zazwyczaj wysysa ze mnie chęci do pisania, no i moja wena jest niezwykle kapryśna, prawie jak mój kot. Ale ostatnio też mam ciągłe chęci do pisania i to jest coś nowego. Może uda mi się dodać rozdział w tym tygodniu, chociaż wątpię. Czekają mnie trudne sceny do opisania. I zanim się za to zabiorę spróbuje sięgnąć po trochę pomocnej literatury albo obejrzeć jakieś filmy.
      Pozdrawiam i dziękuje za twoje komentarze,
      Sztyletnica z Selkii

      Usuń