Kiedy Shiereen stwierdziła iż nauczyła Raven czego tylko mogła, postanowiła odejść. Oczywiście dziewczyna nie wiedziała jeszcze wszystkiego czego powinna, ale do pewnych rzeczy i stwierdzeń musiała dojść sama.
Tak wiec. Odeszła. Bez pożegnania, bo wiedziała że jeszcze się spotkają. Coś ją wzywało, jakaś wielka siła, z resztą nie pierwszy raz. Ta dziwna Moc często podpowiadała jej co ma robić, a ona się temu podporządkowywała. Po części z własnej woli, po części z przymusu.
Shieren czasem zastanawiała się, czym ona jest? Czasem miała wrażenie że to jej zmarła matka do niej przemawia. Innym razem że to Shirikan, jej smok-opiekun, z którym jest połączona, podobnie jak inne kyreich z swoimi opiekunami.
Czuła ona że nadchodzi coś bardzo ważnego, dla tego i innych światów. Akurat to należało do jej wrodzonych zdolności. Od dawna uśpione moce ponownie się budziły. Nadchodziła również koniunkcja światów, co jej specjalnie nie martwiło. Bardziej obawiała się tego że pierwotne moce Ziemi budza się, co nie miało żadnego związku z tym że światy ustawiają się w jednej linii. Nawet ludzie to czuli. Ludzie których dawni przodkowie byli dziećmi zrodzonymi ze związku człowieka z demonem, rodzili się z mocami. Zazwyczaj gen demona był aktywny przez kilka pokoleń. Po jakimś czasie moce słabły i zanikały. Teraz budziły sie na nowo. Wizja tego że ludzie dowiedzą się o istnieniu demonów, wampirów, wiedźm i innych nadnaturalnych istot była bliska. A Shiereen widziała tylko jeden jej skutek. Ziemia spłynie krwią.
Przez jakiś czas została ona jeszcze na Ziemi. Chciała odwiedzić miejsce gdzie się narodziła- Egipt. Grób jej matki był dobrze ukryty. Ale i tak w końcu ludzie odkryją zasypane korytarze, pod Sfinksem w Gizie, i to co kryje się pod kamienna skrupą, wielkiego kota z głową władcy.
Shiereen weszła do podziemnej komnaty. Miała ona tysiące lat, a mimo to nadal wyglądała na solidną. Na ścianach, suficie i podłodze były wyryte znaki. Były to zaklęcia mające na celu ochronę spoczynku zmarłej i opowiadające jego historię życia. W rogach pomieszczenia stały posągi smoków, strażnicy. Na środku sali, na kamiennym piedestale była umiejscowiona egipska trumna-sarkofag. Był on wykonany z czarnego kamienia, przypominającego kryształ. Kamień nie został oszlifowany, miał wiele ostrych krawędzi, więc kiedy Shiereen przeciągnęła dłonią po zimnej powierzchni trumny pokaleczyła sobie rękę. Nie zważając na to, jeszcze raz powtórzyła ten ruch.
Kobieta nie czuła bólu. Była zbyt skoncentrowana. Próbowała przywołać ducha swojej matki. Smoki nie posiadały tej umiejętności. Ale jej ojcem był egipski bóg śmierci, odziedziczyła po nim część jego mocy, w tym to że była medium.
W ogóle nie czuła ducha swojej matki. Tak było od czasu, gdy ta umarła. Nie odpowiadała na jej wezwania. Nie pojawiała się jak inne duchy, niespodziewanie, nieproszone. Niemożliwe jest to aby nie miała ona duszy, aury, każdy ją ma. Shiereen czasem myślała nad tym, bała się tego że matka nie chce z nią rozmawiać ponieważ obwinia ją za swoją śmierć, nienawidzi jej.
Jeszcze raz ponowiła próbę. Nic. I tak od czasu jej śmierci. Czasem Shiereen wydawało się że słyszy jej głos, ale nie czuła jej obecności. Nigdy. Były to tylko wytwory jej umysłu.
Nie potrafiła już nawet przywołać jej obrazu. Wspomnienia już dawno zblakły. Postać jej matki była tylko plamą.
Postanowiła powiedzieć to co chciała przekazać swojej rodzicielce, miała nadzieje że ta ją usłyszy, gdziekolwiek jest.
- Amora nie żyje. Zabiłam ją. - głos zaczął się jej łamać - Ja nie wiem co się stało. Walczyłyśmy. Ja nie chciałam jej zabić, ale coś się ze mną stało...ja ją zabiłam. - łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Tak samo jak tamtego dnia (od autorki: powiedzcie że pamiętacie? Kiedy zabiła Amorę... Kto pamięta jakie to łzy? - pytanie za 100 pkt).
- Jak długo to będzie jeszcze trwać? Jak długo...?
Odpowiedziała jej cisza.
***
- Witaj ojcze. - powiedziała Shiereen.
Nadal znajdowała się w komnacie grobowej jej matki. Była tam sama już od dłuższego czasu. Wyczuła nagłe zjawienie się Anubisa, egipskiego boga umarłych.
- Witam cię Shiereen. - odpowiedział on.
Kobieta wstała. Wcześniej klęczała na kamiennej podłodze. Kilkoma niedbałymi ruchami strzepnęła swoje ubrania, z kurzu i piasku. Odwróciła się do szakala. W takiej formie postanowił się on ukazać swojej córce. Wyglądał tak jak ukazywali go starożytni. Wielki szakal, stojący na dwóch tylnych nogach, ubrany w przepaskę na biodrach i złoty łańcuch z krzyżem ankh, symbolem nieśmiertelności.
Shiereen urodziła się jako człowiek. Po ojcu odziedziczyła tylko część jego mocy.
- Stare moce budzą się na nowo. Zbliża się także koniunkcja światów...
- Wiem. Wszystkie istoty nadnaturalne to czują, a nawet niektórzy ludzie. - przerwała mu, nie miała ochoty na rozmowy.
- Czujesz zmiany w Maat. Porządek tego świata jest coraz bardziej nietrwały.
- Do czego zmierzasz? - spytała, chociaż już przeczuwała to co usłyszy. Ale chciała usłyszeć potwierdzenie.
- Ten świat czeka zagłada. - jej domysły potwierdziły się, ale może istniała jeszcze nadzieja...
To by miało sens. Jako czarna smoczyca była wyczulona na porządek panujący w świecie. Kiedy ten był zakłócany, niestabilny, odzwierciedlało się to w niej samej. I to działo się już od dziesiątek lat. Równowaga świata stała się bardzo zachwiana przez ludzi. Natura dąży do porządku, maat, jak nazywali to starożytni Egipcjanie. Dlatego starożytne moce budziły się na nowo. Demony i wszelkie istoty ponad naturalne miały na nowo objąć władzę nad Ziemią. Aby tak się stało musiały pokonać ludzi, którzy przewyższali ich swoją liczebnością, a także posiadali niebezpieczną broń.
Shieren musiała to przyznać, Natura ładnie to wszystko sobie zaplanowała.
Co będzie dale? Czy Shiereen będzie próbowała ocalić ludzi? Jak dalej mam zamiar niszczyć życie Raven?
Tak wali mi...To w następnym rozdziale. Mam nadzieję.
Sztyletnica
"(od autorki: powiedzcie że pamiętacie? Kiedy zabiła Amorę... Kto pamięta jakie to łzy? - pytanie za 100 pkt)" Rozdział siódmy, a łzy były krwawe.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
Wilczyco otrzymujesz 100pkt na swoje konto.
UsuńDziękuje za komentarze. I opinie. Nawet mogę chyba powiedzieć że ten rozdział nie jest taki zły.
(Teraz potrzebuje kolejnego takiego niespodziewanego pomysłu.)
Sztyletnica