poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 14

  Do tego rozdziału dopisałam jeszcze trochę tekstu żeby nie był on taki krótki. Ale nadal za długi to on nie jest.

Jęknęła. Czuła okropny ból w całym ciele. Szczególnie silny był on w palcach, zębach i okolicy łopatek. Skóra ją swędziała. A także miała silne mdłości.
      Leżała w pozycji embrionalnej na łóżku, jak zagadywała. Nie wiedziała gdzie się znajduje ani co się dzieje.
      Z kolejnym jękiem bólu przycisnęła jeszcze mocniej kolana do klatki piersiowej. Czuła się tak jakby jakaś niewidzialna ręka ściskała jej płuca. Nie mogła oddychać.
       " Umieram", pomyślała.
        Jej usta wypełnił jakiś płyn o metalicznym, lekko słonym smaku. Krew. Wypluła ją. Zaczęła kaszleć. Krew nadal napływała do jej ust.
        Poczuła że ktoś kładzie jej rękę na czole.

                                                                           ***

        Otworzyła oczy. Zaciskając zęby musiała się ugryść w język, ponieważ ten ja bolał. Ale nie to był jej największy problem.
        Obudził ją okropny ból w okolicy łopatek. A poza tym coś uwierało ją w plecy. Obróciła się na  lewy bok. Ból zelżał trochę i teraz był znośny.
        Czuła coś na plecach. Coś co było częścią jej ciała, przynajmniej tak sadziła, ponieważ mogła tym czymś ruszać. Musiała się wysilić aby to zrobić ale udało się.
        - O cholera... - zaklęła
       Sięgnęła ręka za siebie i natrafiła na coś czego nie powinno tam być. Poczuła pióra. Były one przyjemne w dotyku. Złapała ona za koniec jednego i pociągnęła mocno. Syknęła, zabolało.
       Pióro miało ciemnozielony, prawie czarny kolor. Raven nie skupiła się za bardzo na nim. Obróciła swoja rękę. Czekał ją kolejny szok. Na wierzchniej stronie jej dłoni znajdowały się małe łuski. Nie pokrywały one całej jej dłoni, tylko niewielką jej cześć.
       Przypomniała sobie swojego, nie do końca, sobowtóra, którego widziała w wizji.  A następnie, jak sądziła, sen, który nie należał do najprzyjemniejszych.Mimowolnie zadrżała. Dokładnie pamiętała ból i smak krwi w ustach a także uczucie ściskania płuc.
       " To wszystko działo się na jawie.", pomyślała.
       Poczuła dziwne mrowienie w koniuszkach palców i zobaczyła jak jej połamane paznokcie, rosną, wydłużają się i stają się długimi na kilka centymetrów pazurami. Patrzyła na nie oczarowana. Nacisnęła lekko koniec pazura na skórę, poczuła dobrze znane sobie uczucie pieczenie, pojawiła się krew. Mała stróżka ciemno czerwonej cieczy popłynęła w dół palca. Potem przez wewnętrzną stronę dłoni, po czym kropla krwi spadła na satynową pościel.
         Dopiero teraz dziewczyna zauważyła że nie znajduje się w swoim łóżku. Ani w swoim pokoju.
        Siedziała na wielkim łożu z baldachimem. Pościel była w kolorze ciemnej zieleni, pasującej do materiału rozpiętego między drewnianymi kolumnami, które rzeźbione były w smoki. Gady wyglądały tak jakby goniły siebie nawzajem.
         Raven zdziwiło to że tak dokładnie widzi wyryte w ciemnym drewnie linie. W pokoju panował półmrok. Nie powinna tak dobrze widzieć takich szczegółów.
         Dziewczyna jednym ruchem  odgarnęła kołdrę na bok. Pościel w wielu miejscach była poplamiona, zakrzepła już, krwią. Ale to nie zaprzątało jej myśli tak bardzo jak to że była ubrana tylko w bieliznę. Ktoś musiał ją tu przynieść i rozebrać.
         Odsłoniła kotarę. I spojrzała na wystrój pokoju, w którym się znajdowała. Podłoga wyłożona była panelami z ciemnego drewna. Ściany zostały pomalowane na odcień zieleni kilka tonów jaśniejszy niż pościel. Pokój był wyposażony w łóżko, stoliki nocne, biurko, mała biblioteczkę wypełnioną już książkami a także szafę na ciuchy. Duże okno, które tworzyło jedną ze ścian było zasłonięte przez kotarę z grubego materiału w odcieniu ciemnej zieleni. Wszystkie meble były wykonane z czarnego, mocnego drewna, na którym wyrzeźbione zostały smoki.
        Dziewczyna lubiła ciemne kolory. A także smoki. Wystrój pokoju bardzo się jej spodobał.
       Raven zauważyła że krzesło było odsunięte od biurka. Leżały na nim, poskładane ubrania. Wzięła je i skierowała się do prostych drewnianych drzwi, za którymi jak myślała, znajdowała się łazienka. I dobrze myślała.
       Weszła do środka i zapaliła światło. Syknęła i zamknęła oczy a także zasłoniła je dłonią. Ostre światło niezwykle mocno ja raziło. Cofnęła się w głąb pokoju. Doświadczała już czegoś podobnego wiele razy, kiedy wchodziła z ciemnego pokoju do jasnego. Ale nie odczuwała tego z taką intensywnością. Zamrugała parę razy i powoli znów skierowała się w stronę światła, które padało z na wpół otwartych drzwi łazienki.
        Podłoga i ściany do połowy ich wysokości były wybite kremowymi kafelkami. Powyżej były one pomalowane farbą w tym samym kolorze. W pomieszczeniu znajdował się sedes, okrągła wanna a także duży prysznic a także umywalka, nad którą wisiało lustro. Raven stanęła przed nim i przeżyła kolejny szok. Wyglądała dokładnie jak dziewczyna która widziała w swojej wizji. Za jej barków wystawały kolczaste wypustki skrzydeł. Pomyślała czy dałoby się na nich latać. I spróbowała nimi poruszyć. Ale okazało się to niezywkle trudne. Pióra w jasnym świetle żarówki miały wyraźny ciemnozielony kolor.
        Jej oczy były skośne jak u węża. Tęczówki miały jasno zielony, nieludzki, kolor. Wokół oczu zamiast skóry miała małe łuski. Znajdowały się one również na jej lewym policzku i podobnie jak na dłoni, nie pokrywały one całej powierzchni skóry tylko niewielką jej część.
        Raven odsłoniła zęby w głupim uśmiechu. Dziewczyna w jej śnie miała stożkowane, trójkątne, ostre zęby i długie kły, podobne do zębów węża. Jej zęby były normalne, chociaż sądziła że jej kły są trochę dłuższe niż wcześniej. Jej język również był normalny. Podczas gdy w wizji, jej sobowtór miał długi rozdwojony język.
        Poczuła lekkie ukłucie zawodu.
        Wybrała prysznic. Umyła się. Woda spływająca po jej skrzydłach była lekko różowa, więc dziewczyna dokładnie je opłukała wodą, dopóki ta nie zrobiła się przeźroczysta.
        Gdy się wycierała, dopiero wtedy pomyślała o tym jak je wysuszy. I jak ma założyć bluzkę? Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi łazienki.
       - Raven? - dziewczyna rozpoznała głos Dereka.
       - Wszystko, OK. Nie wchodź do środka. Zaraz wyjdę. - powiedziała.
      Dziewczyna nadal myślała nad tym jak ma włożyć bluzkę z tymi skrzydłami? Przecież nie mogła pokazać się chłopakowi w staniku. Pomyślała o tym aby założyć szlafrok. I ciągle zastanawiała się jak ma wysuszyć skrzydła? Suszarką. Była to jej pierwsza myśl, musiała powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem.
      Wzięła do ręki pierwsza część ubrania, która leżała nadal równo złożona. Była to bluzka. Czarna, obcisła bez ramiączek, trzymająca się na ciele tylko dzięki sznurkowi który wiązało się na szyi. Odkrywała ona dość sporą część pleców. Dziewczyna zauważyła że bluzka ma z boku zamek błyskawiczny. Jej problem założenia górnej części odzieży się rozwiązał. Nastepnie wzieła do ręki spodnie. Rownież w ciemnym kolorze. Rurki.
     Dziewczyna musiała przyznać że ten kto wybierał ciuchy, miał świetny gust. Spodnie i bluzka pasowały do siebie. Chodź Raven musiała stwierdzić że jak dla niej bluzka odkrywała zbyt wiele, ale nie mogła nic na to poradzić. Nie mogła nic zrobić ze skrzydłami.
     Powoli wyszła z łazienki do pokoju. Nadal panował w nim półmrok. Kotara nadal była zasunięta a na zewnątrz panował jasny dzień.
    Na odsuniętym krześle biurka siedziała jakaś istota. Przypominała ona jej egipskiego boga Anubisa, którego często przedstawiano pod postacią wielkiego szakala. Całe ciało stworzenia wyglądało tak jakby było zrobione z cienia, było wychudzone ale muskularne. Z całej postaci wyróżniały się tylko oczy jarzące się w półmroku złotym blaskiem.
      - Czym...kim jesteś? - spytała dziewczyna.
      Trochę się bała, ale była bardziej zaciekawiona.
       Istota podniosła się z krzesła. I unosząc je z lekkim stuknięciem drewna o drewno odłożył je na miejsce.
       - Już mnie znasz. - Stwór z cienia mówił głosem Dereka. Ale głos rozbrzmiewał w jej umyśle. - Takich jak ja nazywa się cieniami. Potrafimy przybierać różne kształty. Na rozkaz Shiereen zmieniłem się w twojego przyjaciela z dzieciństwa. Stwierdziłem że nie warto dalej udawać.
       Raven czuła się skołowana. I trochę zasmucona.
       - Czyli ty od zawsze byłeś Derekiem? Od zawze udawałeś mojego przyjaciela? I dlaczego Shiereen nazywała ciebie wilkołakiem?
       -  Myślałem że wiesz. Shiereen chyba z reszą też tak myślała...Derek, tego którego poznałaś w dzieciństwie...on był człowiekeim. On i jego rodzina wyjechali bardzo nagle? Nawet się z toba nie pożegnał, tak?
        Miał racje, tak było. Pokiwała głową i czekała na dalsze wyjaśnienia.
       - Twój przyjaciel został ugryziony przez wilkołaka. Łowcy nakazali rodzicom chłopca aby wyjechali do osady wilkołaków, gdzie ich syn będzie mógł przejść przemianę i nauczyć się kontrolować swoją wilczą naturę. Najwyraźniej Shiereen zakładała że wiesz o tym. Dlatego kazała mi przybrać postać twojego przyjaciela z dzieciństwa i chronić cię.
       

       
        Rozdział pojawił się dość szybko po ostatnim i jest krótki.
       Postaram się aby kolejny rozdział był dłuższy.

      Pozdrawiam.
      Sztyletnica

1 komentarz: